Na wstępie tego wpisu chciałbym wszystkim czytelnikom podsyłającym ciekawe linki serdecznie podziękować nie wykorzystuję ich wszystkich z uwagi na brak czasu jednak przyjdzie czas, aby także do nich wrócić.
Temat, którym dziś chciałbym się podzielić to znów peak oil w kontekście zagrożeń, jakie mogą nas dotknąć a co, do których w żaden sposób nie jesteśmy przygotowani. Otrzymując ostatnio link do publikacji brytyjskiej grupy parlamentarnej poświęconej problemowi szczytu wydobycia paliw kopalnych (All Party Parliamentary Group on Peak Oil). Z pewnym zaskoczeniem przyjąłem to, że są w Europie politycy, którzy potrafią zmierzyć się z prawdziwym problemem a przynajmniej o nim głośno mówić.
Po dojściu do władzy Dawida Camerona w UK rozpoczęły się zapowiadane liczne głębokie cięcia (w Polsce to spore zaskoczenie, że politycy realizują po wyborach swój program) jednak odziwo spod noża cięć jedna branża wyszła obronną ręką – OZE i EE (odnawialne źródła energii i efektywność energetyczna) a nowy premier często podkreśla, że chce być najbardziej „zielonym” rządzącym w historii UK. Pytanie czy to tylko dbałość o środowisko czy może konieczny ruch przed ratowaniem korony przed energetycznym kryzysem. Oglądając sporadycznie brytyjskie media, rzuca mi się w oczy niewspółmierne (do polskich realiów) częste poruszanie trudnych globalnych tematów między innymi energetycznych.
Sporym echem w UK odbijała się informacja o tym, że z eksportera ropy i gazu w ostatnich latach stali się importerem netto. Jak można przeczytać w raporcie APPGOPO szczyt produkcji, w UK nastąpił w 1999r. w 2005 kraj ten przestał być samowystarczalny energetycznie. Dodatkowo już w 2030r. Wielka Brytania będzie w stanie samodzielnie pokryć zaledwie 10% swojego zapotrzebowania na gaz i ropę. Jedna z bardziej katastroficznych wizji zamieszczona w raporcie mówi, że wielka piątka obecnych eksporterów ropy Arabia Saudyjska, Rosja, Norwegia, Iran i Zjednoczone Emiraty Arabskie podzieli los UK przed 2031r. W przypadku spełnienia się tego scenariusza oznaczałoby to katastrofę na rynku paliw.
Ciekawym pojęciem, jaki wprowadza wspomniany raport jest „demand destruction”, co można by przetłumaczyć, jako destrukcja popytu. W wyniku braku możliwości zwiększenia podaży ropy na rynku jej cena będzie znacznie rosła, co sprawi, że stanie się ona dobrem luksusowym, na który stać będzie jedynie najbogatszych.
W mojej ocenie ten najbardziej czarny scenariusz nie będzie spełniał się na początku w Europie, lecz w pierwszej kolejności dotknie biedne kraje rozwijające się uzależnione od taniej ropy. W drugiej kolejności przyjdzie pora na kraje rozwinięte o niskiej efektywności energetycznej, jak np. USA. Europejczycy przymuszani akcyzą do poprawy efektywności wykorzystania paliw mają dzięki temu bufor bezpieczeństwa pozwalający im na w miarę normalne funkcjonowanie przy wysokich cenach paliw. W przypadku mądrej polityki dałoby nam to czas na przygotowanie się i przestawienie gospodarek na inne, odnawialne źródła energii.
Temat, którym dziś chciałbym się podzielić to znów peak oil w kontekście zagrożeń, jakie mogą nas dotknąć a co, do których w żaden sposób nie jesteśmy przygotowani. Otrzymując ostatnio link do publikacji brytyjskiej grupy parlamentarnej poświęconej problemowi szczytu wydobycia paliw kopalnych (All Party Parliamentary Group on Peak Oil). Z pewnym zaskoczeniem przyjąłem to, że są w Europie politycy, którzy potrafią zmierzyć się z prawdziwym problemem a przynajmniej o nim głośno mówić.
Po dojściu do władzy Dawida Camerona w UK rozpoczęły się zapowiadane liczne głębokie cięcia (w Polsce to spore zaskoczenie, że politycy realizują po wyborach swój program) jednak odziwo spod noża cięć jedna branża wyszła obronną ręką – OZE i EE (odnawialne źródła energii i efektywność energetyczna) a nowy premier często podkreśla, że chce być najbardziej „zielonym” rządzącym w historii UK. Pytanie czy to tylko dbałość o środowisko czy może konieczny ruch przed ratowaniem korony przed energetycznym kryzysem. Oglądając sporadycznie brytyjskie media, rzuca mi się w oczy niewspółmierne (do polskich realiów) częste poruszanie trudnych globalnych tematów między innymi energetycznych.
Sporym echem w UK odbijała się informacja o tym, że z eksportera ropy i gazu w ostatnich latach stali się importerem netto. Jak można przeczytać w raporcie APPGOPO szczyt produkcji, w UK nastąpił w 1999r. w 2005 kraj ten przestał być samowystarczalny energetycznie. Dodatkowo już w 2030r. Wielka Brytania będzie w stanie samodzielnie pokryć zaledwie 10% swojego zapotrzebowania na gaz i ropę. Jedna z bardziej katastroficznych wizji zamieszczona w raporcie mówi, że wielka piątka obecnych eksporterów ropy Arabia Saudyjska, Rosja, Norwegia, Iran i Zjednoczone Emiraty Arabskie podzieli los UK przed 2031r. W przypadku spełnienia się tego scenariusza oznaczałoby to katastrofę na rynku paliw.
Ciekawym pojęciem, jaki wprowadza wspomniany raport jest „demand destruction”, co można by przetłumaczyć, jako destrukcja popytu. W wyniku braku możliwości zwiększenia podaży ropy na rynku jej cena będzie znacznie rosła, co sprawi, że stanie się ona dobrem luksusowym, na który stać będzie jedynie najbogatszych.
W mojej ocenie ten najbardziej czarny scenariusz nie będzie spełniał się na początku w Europie, lecz w pierwszej kolejności dotknie biedne kraje rozwijające się uzależnione od taniej ropy. W drugiej kolejności przyjdzie pora na kraje rozwinięte o niskiej efektywności energetycznej, jak np. USA. Europejczycy przymuszani akcyzą do poprawy efektywności wykorzystania paliw mają dzięki temu bufor bezpieczeństwa pozwalający im na w miarę normalne funkcjonowanie przy wysokich cenach paliw. W przypadku mądrej polityki dałoby nam to czas na przygotowanie się i przestawienie gospodarek na inne, odnawialne źródła energii.