Będąc na etapie szukania mieszkania miałem w ostatnich tygodniach szansę przekonać się, jaką fikcję uczyniono w Polsce z dobrego pomysłu certyfikacji energetycznej budynków. Ten temat był już wielokrotnie poruszany na tym blogu jednak sam nie przypuszczałem, że jest aż tak źle.
Oglądając poszczególne mieszkania odnoszę dziwne wrażenie, że z pośród klientów tylko ja pytam o zużycie energii przez dany budynek i koszty ogrzewania. Mając już kilka wizyt za sobą w różnych mieszkaniach zauważyłem że żaden agent nie przyniósł ze sobą certyfikatu energetycznego budynku mając za to zawsze teczkę innych znacznie mniej istotnych papierów. Oczywiście na moją prośbę taki certyfikat otrzymuję mailem jednak tu zawsze przychodzi jeszcze większe rozczarowanie. Obecnie wznoszone budynki są bardzo nie energooszczędne zazwyczaj 110 – 150 kWh/m2 po drugie certyfikaty sporządzane są dla całych budynków a nie poszczególnych lokali z tego względu trudno określić ile energii zużyje konkretne mieszkanie. Nie trzeba być ekspertem, aby zauważyć, że mieszkanie narożne na ostatnim piętrze będzie wymagało znacznie więcej energii do ogrzewania niż mieszkanie w centrum budynku ogrzewane z trzech stron przeze sąsiadów.
Widać, że ci, którym zależało na tym, aby świadectwa energetyczne były fikcją osiągnęli swój cel w 100%. Pokraczny sposób sporządzania charakterystyki powiązany z brakiem kampanii informacyjnej dla konsumentów sprawiają, że certyfikatów w obecnym kształcie w ogóle mogłoby nie być. Do tego niezmiernie łagodne normy strat ciepłą z budynków sprawiają, że w Polsce buduje się ciągle wyjątkowo nie energooszczędnie. W jednym z mieszkań, jakie oglądałem w pięknym nieście Krakowie deweloper zafundował aż 5 cm styropianu na ścianach twierdząc przy tymże mieszkanie będzie ciepłe :) – tylko jakim kosztem :( . Dla dewelopera kolosalna oszczędność na ociepleniu przy budowaniu całego osiedla a dla 90 % nieświadomych klientów i tak ten fakt wielkiego znaczenia niema przy zakupie. Dopiero po kilku latach może zauważą że przepłacają za ogrzewanie. Ja uważając się za świadomego konsumenta mogę takie inwestycje omijać szerokim łukiem jednak takie podejście wśród deweloperów jest powszechne i niestety chcąc mieć własne M muszę zaakceptować, że moje nowe mieszkanie nie będzie efektywne energetycznie.
Oglądając poszczególne mieszkania odnoszę dziwne wrażenie, że z pośród klientów tylko ja pytam o zużycie energii przez dany budynek i koszty ogrzewania. Mając już kilka wizyt za sobą w różnych mieszkaniach zauważyłem że żaden agent nie przyniósł ze sobą certyfikatu energetycznego budynku mając za to zawsze teczkę innych znacznie mniej istotnych papierów. Oczywiście na moją prośbę taki certyfikat otrzymuję mailem jednak tu zawsze przychodzi jeszcze większe rozczarowanie. Obecnie wznoszone budynki są bardzo nie energooszczędne zazwyczaj 110 – 150 kWh/m2 po drugie certyfikaty sporządzane są dla całych budynków a nie poszczególnych lokali z tego względu trudno określić ile energii zużyje konkretne mieszkanie. Nie trzeba być ekspertem, aby zauważyć, że mieszkanie narożne na ostatnim piętrze będzie wymagało znacznie więcej energii do ogrzewania niż mieszkanie w centrum budynku ogrzewane z trzech stron przeze sąsiadów.
Widać, że ci, którym zależało na tym, aby świadectwa energetyczne były fikcją osiągnęli swój cel w 100%. Pokraczny sposób sporządzania charakterystyki powiązany z brakiem kampanii informacyjnej dla konsumentów sprawiają, że certyfikatów w obecnym kształcie w ogóle mogłoby nie być. Do tego niezmiernie łagodne normy strat ciepłą z budynków sprawiają, że w Polsce buduje się ciągle wyjątkowo nie energooszczędnie. W jednym z mieszkań, jakie oglądałem w pięknym nieście Krakowie deweloper zafundował aż 5 cm styropianu na ścianach twierdząc przy tymże mieszkanie będzie ciepłe :) – tylko jakim kosztem :( . Dla dewelopera kolosalna oszczędność na ociepleniu przy budowaniu całego osiedla a dla 90 % nieświadomych klientów i tak ten fakt wielkiego znaczenia niema przy zakupie. Dopiero po kilku latach może zauważą że przepłacają za ogrzewanie. Ja uważając się za świadomego konsumenta mogę takie inwestycje omijać szerokim łukiem jednak takie podejście wśród deweloperów jest powszechne i niestety chcąc mieć własne M muszę zaakceptować, że moje nowe mieszkanie nie będzie efektywne energetycznie.
Wydaje mi się (może tylko takie wrażenie gdzieś odniosłem), że kiedyś Pan mówił o chęci wybudowania sobie energooszczędnego domu, co może być i tańsze, i bardziej energooszczędne ;). Dlaczego jednak mieszkanie?
OdpowiedzUsuńWitam częstego bywalca tego bloga
OdpowiedzUsuńrzeczywiście kilkukrotnie pisałem o technologii które planuje zaimplementować we własnym domu. Niestety budowa z przyczyn odemnie niezależnych odsunęła się w czasie minimum o 2 lata i na ten czas potrzebuje lokum w postaci mieszkania.
Co ciekawe, jeszcze gorzej wygląda sytuacja na rynku budownictwa jednorodzinnego .
OdpowiedzUsuńŚwiadectwo stało się złem koniecznym, niezbędnym papierkiem, ale tylko pod względem formalnym, który potrzebny jest do zamknięcia procesu budowlanego. Jego zawartość merytoryczna jest zupełnie nieistotna dla właściciela. Do tego jakość sporządzenia świadectwa jest nie do zweryfikowania.
Zwrócił się do mnie klient z zapytaniem o projekt systemu ogrzewania w budowanym właśnie domu. Może pompa ciepła, może powietrzna, może gruntowa, może solary.
Zasugerowałem wcześniejsze przeprowadzenie obliczeń zapotrzebowania na ciepło, by dobrać jakieś rozwiązanie. Trochę nie w smak były mu koszty takich obliczeń. Ok. powiedział, przemyśli.
Jakie było moje zdziwienie gdy po 2 tygodniach przyniósł mi świadectwo energetyczne.
Przecież jeszcze nie ma instalacji - mówię.
To co z tego - i tak to trzeba zrobić - odpowiada.
Dzwonię więc do sporządzającego świadectwo jako osoba z branży i pytam podchwytliwie jak dobrał parametry urządzeń, systemu itd.
Odpowiedź była druzgocząca.
„Wie Pan, ja się na tych obliczeniach tak dobrze nie znam. Kupiłem program do tych świadectw i robię teraz na nim kasę.
Wprowadza się tylko przegrody, wybiera typy ogrzewania, cwu itd i świadectwo gotowe.
Klient potrzebował świadectwo, to je dostał.”
I tyle w tym temacie.
@ Adrian Teliżyn
OdpowiedzUsuńW przypadku domków jednorodzinnych certyfikaty są fikcją jednak w tym przypadku uważam że są zbędę.
Jeżeli ja jestem inwestorem to o efektywności energetycznej budynku muszę pomyśleć na etapie projektowania i budowy więc po co robić na koniec certyfikat ? W mojej ocenie certyfikat energetyczny powinien być ograniczony do przypadków sprzedaży lub wynajmu budynku.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń