W ostatnich dniach zapoznałem się bliżej z programem dopłat NFOŚiGW do kolektorów, wokół którego zrobiło się ostatnio trochę szumu . Niestety zagłębiając się w lekturę nabierałem coraz większego zwątpienia. Z programu dopłat wyłaniały się nierealne założenia i zbędna biurokracja.
Według NFOŚiGW program dopłat ma zaowocować zainstalowaniem w latach 2010-2014 200 000m2 i przynieść oszczędności energetyczne 356 000 GJ/r. Założenie to jest posunięte do granic śmieszności gdyż oznacza, że średnio każdy kolektor wyprodukuje 494.4 kWh energii cieplnej rocznie z metra kwadratowego powierzchni całkowitej!!!
Jak można w ogóle do obliczeń brać powierzchnię całkowitą! Do każdych obliczeń bierze się powierzchnię apertury (ewentualnie absorbera), która zwłaszcza w przypadku kolektorów próżniowych znacznie różni się od powierzchni całkowitej (jest znacznie mniejsza). Nie wiem czy chociaż jedna instalacja zainstalowana z dotacją NFOŚiGW będzie w stanie wyprodukować założone 494.4 kWh/r z metra powierzchni całkowitej nie mówiąc już osiągnięciu takiej średniej. Realne założenia byłoby na poziomie 370-420 kWh/r dla kolektorów płaskich i 430-480 kWh/r dla kolektorów próżniowych i to w odniesieniu do powierzchni apertury!
NFOŚiGW wymaga, aby kolektory miały stosowne badania zgodność z normą PN EN-12975-2, wykonane przez akredytowane laboratorium badawcze wraz aktualnym certyfikatem zgodności, wydanym przez akredytowaną jednostkę certyfikującą lub europejskim certyfikatem na znak „SOLAR KEYMARK” nadanym przez jednostkę certyfikującą. Data potwierdzenia zgodności z wymaganą normą nie może być wcześniejsza niż 5 lat licząc od daty złożenia wniosku o kredyt.
Tylko w jakim celu wymagane są te certyfikaty skoro NFOŚiGW nie stawia kolektom żadnych wymagań odnośnie określanych przez te certyfikaty parametrów. Sama zgodność z normą PN EN-12975-2 czy znak „SOLAR KEYMARK” nie gwarantuje uzysku 494.4 kWh- nie gwarantuje żadnego uzysku! Typowa sztuka dla sztuki, założenie wprowadzone przez urzędnika, który zapewne nie przeczytał normy, do której każe przynieś certyfikat.
Idźmy dalej po absurdach:, aby otrzymać dopłatę należy przygotować projekt budowlano-wykonawczy rozwiązania technologicznego dotyczącego montażu instalacji do przygotowania ciepłej wody użytkowej sporządzonego lub zatwierdzonego przez osobę posiadającą uprawnienia do projektowania. A po zainstalowaniu. Przeprowadzić odbiór techniczny przez uprawnionego do tego wykonawcę lub inspektora nadzoru budowlanego.
W jakim celu są te wymagania? Czy przygotowanie projektu przez osobę z uprawnieniami projektowymi, która notabene może nic nie wiedzieć o naturze energii słonecznej poprawi uzysk energii? Mógłbym zrozumieć wymóg przygotowania projektu, jeżeli NFOŚiGW wydałby do niego jakieś założenia gwarantujące odpowiedni uzysk energii. Jednak obecnie taki projekt mogę uzyskać nawet na instalację kolektorów na północnej ścianie budynku i zapewne taka instalacja kwalifikowałaby się do dopłaty. A NFOŚiGW założyłby dla niej uzysk 494.4 kWh/m2/rok o ile zgromadził odpowiednią ilość papierków. – kolejny wymóg z cyklu sztuka dla sztuki.
Jak założenia NFOŚiGW powinny wyglądać?
Według NFOŚiGW program dopłat ma zaowocować zainstalowaniem w latach 2010-2014 200 000m2 i przynieść oszczędności energetyczne 356 000 GJ/r. Założenie to jest posunięte do granic śmieszności gdyż oznacza, że średnio każdy kolektor wyprodukuje 494.4 kWh energii cieplnej rocznie z metra kwadratowego powierzchni całkowitej!!!
Jak można w ogóle do obliczeń brać powierzchnię całkowitą! Do każdych obliczeń bierze się powierzchnię apertury (ewentualnie absorbera), która zwłaszcza w przypadku kolektorów próżniowych znacznie różni się od powierzchni całkowitej (jest znacznie mniejsza). Nie wiem czy chociaż jedna instalacja zainstalowana z dotacją NFOŚiGW będzie w stanie wyprodukować założone 494.4 kWh/r z metra powierzchni całkowitej nie mówiąc już osiągnięciu takiej średniej. Realne założenia byłoby na poziomie 370-420 kWh/r dla kolektorów płaskich i 430-480 kWh/r dla kolektorów próżniowych i to w odniesieniu do powierzchni apertury!
NFOŚiGW wymaga, aby kolektory miały stosowne badania zgodność z normą PN EN-12975-2, wykonane przez akredytowane laboratorium badawcze wraz aktualnym certyfikatem zgodności, wydanym przez akredytowaną jednostkę certyfikującą lub europejskim certyfikatem na znak „SOLAR KEYMARK” nadanym przez jednostkę certyfikującą. Data potwierdzenia zgodności z wymaganą normą nie może być wcześniejsza niż 5 lat licząc od daty złożenia wniosku o kredyt.
Tylko w jakim celu wymagane są te certyfikaty skoro NFOŚiGW nie stawia kolektom żadnych wymagań odnośnie określanych przez te certyfikaty parametrów. Sama zgodność z normą PN EN-12975-2 czy znak „SOLAR KEYMARK” nie gwarantuje uzysku 494.4 kWh- nie gwarantuje żadnego uzysku! Typowa sztuka dla sztuki, założenie wprowadzone przez urzędnika, który zapewne nie przeczytał normy, do której każe przynieś certyfikat.
Idźmy dalej po absurdach:, aby otrzymać dopłatę należy przygotować projekt budowlano-wykonawczy rozwiązania technologicznego dotyczącego montażu instalacji do przygotowania ciepłej wody użytkowej sporządzonego lub zatwierdzonego przez osobę posiadającą uprawnienia do projektowania. A po zainstalowaniu. Przeprowadzić odbiór techniczny przez uprawnionego do tego wykonawcę lub inspektora nadzoru budowlanego.
W jakim celu są te wymagania? Czy przygotowanie projektu przez osobę z uprawnieniami projektowymi, która notabene może nic nie wiedzieć o naturze energii słonecznej poprawi uzysk energii? Mógłbym zrozumieć wymóg przygotowania projektu, jeżeli NFOŚiGW wydałby do niego jakieś założenia gwarantujące odpowiedni uzysk energii. Jednak obecnie taki projekt mogę uzyskać nawet na instalację kolektorów na północnej ścianie budynku i zapewne taka instalacja kwalifikowałaby się do dopłaty. A NFOŚiGW założyłby dla niej uzysk 494.4 kWh/m2/rok o ile zgromadził odpowiednią ilość papierków. – kolejny wymóg z cyklu sztuka dla sztuki.
Jak założenia NFOŚiGW powinny wyglądać?
- Ustalić widełki parametrów sprawności optycznej, liniowego wskaźnika przenikania ciepła oraz nieliniowego wskaźnika przenikania ciepła wyznaczanego przy badaniach kolektora, który będzie gwarantował odpowiedni uzysk energii
- Stworzyć listę kolektorów, których parametry uprawniają do instalacji z dotacją na podstawie zgłoszonych produktów przez producentów(to jest zadanie urzędnika, aby zweryfikować dany produkt a nie beneficjenta, który ma prawo się na tym nie znać)
- Ustalić warunki instalacji, które będą gwarantowały odpowiedni uzysk energii
- Przeprowadzić szkolenia instalatorów z zakresu poprawnego wykonania instalacji według ustalonych założeń
C.D.N.
Z niecierpliwością oczekuję na dalszy ciąg tej wypowiedzi.
OdpowiedzUsuńDziałania niby to proekologiczne zyskują na tym blogu nowy, łapówkarski wymiar. ;)
Najważniejsze, że osoby prywatne mimo wszystko inwestują nawet w 100% własne pieniądze na zysk energii słonecznej.
Wydaje mi się, że najbardziej istotne jest to, że coraz szersze grono osób interesuje się proekologicznymi działaniami, a mnie istotne jest dociekanie, czy zyskują dokładnie 494,4 czy też jednak "tylko" 370 kWh/rok - podobnie jak to, czy elektrony w panelach są bardziej "gorące", czy mniej. ;-)
@4rmar
OdpowiedzUsuńProblem w tym że
1- Nadmiar biurokracji z pewnością nie poprawi klimatu inwestycji w słoneczne systemy grzewcze.
2 - spora część dotacji zamiast obniżyć koszty instalacji zostanie pochłonięta prze zbędne procedury i wymagania
3 - Zakładany uzysk energii jest istotny z punktu widzenia założeń efektu ekologicznego. Nierealne założenia sprawiają ze efekt ekologiczny nie będzie osiągnięty
Bogdanie miał bym prośbę. Czy mógł byś napisać wpis o opłacalności przemysłowych farm wiatrowych ? Chodzi mi o uwzględnienie wszystkich kosztów wraz z kosztami podatkowymi oraz urzędniczymi. W Polsce wprowadzono ten system dopłat do zielonej energii, a ja się zastanawiam czy nie prościej by było ułatwić maksymalnie inwestycję oraz zwolnić firmy z podatku dochodowego? Gdzieś czytałem ze żywotność takiej farmy szacuje się na 20 lat a w Polsce zwrot inwestycji następuje po około 5 latach.
OdpowiedzUsuńOsobiście zauważyłem że w USA prywatne firmy bez subwencji potrafią inwestować w farmy które zwracają się po 8 a nawet 10 latach. Z tego łatwo wyciągnąć wniosek ze inwestorzy najbardziej cenią sobie bezpieczeństwo urzędnicze. W USA niepotrzebne są zezwolenia normy i inne tym podobne wymagania urzędnicze które zawsze mogą się zmienić.
Pozdrawiam
mogę przygotować takie opracowanie
OdpowiedzUsuń