Każdy kto interesuje się energetyką odnawialną zapewne słyszał o projekcie DESERTEC. Jego zasadniczym celem jest produkcja energii elektrycznej z energii słonecznej w północnej afryce i bliskim wschodzie i jej eksport do Europy.
Przez długie lata projekt był jedynie wizją jednak ostatnio zainteresowanie nim szybko rośnie na wysokich szczeblach europejskich. Jak donosi Reuters Unijny komisarz do do spraw energii Guenther Oettinger powiedział że, spodziewa się iż pierwsze instalacje przesyłające zielony prąd z afryki do europy rozpoczną pracę za 5 lat. Padała też kwota 400 mld euro jaką ma kosztować słoneczny projekt produkcji energii na Saharze.
Pytanie na które nie padła jasna odpowiedź to kto sfinansuje tą kosmiczną kwotę? Jaki będzie system wsparcia/dotacji i w końcu po co importować energię odnawialną z afryki skoro pod dostatkiem mamy jej w Europie?
Dla wszystkich jest chyba jasne że biedne kraje afrykańskie nie wybudują drogich instalacji, aby sprzedawać unii europejskiej energię elektryczną po cenach rynkowych.
Inwestycję będą musiały finansować europejskie koncerny wspierane przez europejskie kraje.
Ciekawe tylko jak będą się zapatrywać na tę sprawę poszczególne rządy, które zwiększone wydatki na zieloną energię produkowaną lokalnie mogą obecnie tłumaczyć oprócz kwestii ekologicznych poprawą bezpieczeństwa energetycznego, zrównoważonym rozwojem, zwiększonymi inwestycjami, kreowaniem nowych miejsc pracy. Jednym słowem fundusze wydane na rozwój lokalnej energetyki odnawialnej w większym lub niniejszym stopniu przekładają się na lokalny rozwój ekonomiczny. Jaką za to korzyść będziemy mieć importując energię z afryki ? W mojej ocenie prawie żadną!
Z projektu skorzystają oczywiście wielkie europejskie koncerny, które zajmą się budową infrastruktury i farm słonczych częściowo skorzystają także afrykańskie kraje, a obywatele europejscy przyjmą dumną rolę płatników.
W mojej ocenie Desertec niszczy fundamentalne założenia zasadności pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych jako rozproszonej energetyki lokalnej. Jest to obraz kryzysu polityki energetycznej europy w której tworzy się założenia bez jasnych ścieżek i mechanizmów ich realizacji ich realizacji. Obniżanie ceny energii ze źródeł odnawialnych powinno odbywać się poprze rozwój innowacyjności, promocji badań naukowych nad najbardziej obiecującymi technologii, wzroście efektywności pozyskiwania energii z danego źródła, lepszym zagospodarowaniem lokalnych zasobów, a nie wydawaniem setek mld euro na instalacje poza Europą.
Przez długie lata projekt był jedynie wizją jednak ostatnio zainteresowanie nim szybko rośnie na wysokich szczeblach europejskich. Jak donosi Reuters Unijny komisarz do do spraw energii Guenther Oettinger powiedział że, spodziewa się iż pierwsze instalacje przesyłające zielony prąd z afryki do europy rozpoczną pracę za 5 lat. Padała też kwota 400 mld euro jaką ma kosztować słoneczny projekt produkcji energii na Saharze.
Pytanie na które nie padła jasna odpowiedź to kto sfinansuje tą kosmiczną kwotę? Jaki będzie system wsparcia/dotacji i w końcu po co importować energię odnawialną z afryki skoro pod dostatkiem mamy jej w Europie?
Dla wszystkich jest chyba jasne że biedne kraje afrykańskie nie wybudują drogich instalacji, aby sprzedawać unii europejskiej energię elektryczną po cenach rynkowych.
Inwestycję będą musiały finansować europejskie koncerny wspierane przez europejskie kraje.
Ciekawe tylko jak będą się zapatrywać na tę sprawę poszczególne rządy, które zwiększone wydatki na zieloną energię produkowaną lokalnie mogą obecnie tłumaczyć oprócz kwestii ekologicznych poprawą bezpieczeństwa energetycznego, zrównoważonym rozwojem, zwiększonymi inwestycjami, kreowaniem nowych miejsc pracy. Jednym słowem fundusze wydane na rozwój lokalnej energetyki odnawialnej w większym lub niniejszym stopniu przekładają się na lokalny rozwój ekonomiczny. Jaką za to korzyść będziemy mieć importując energię z afryki ? W mojej ocenie prawie żadną!
Z projektu skorzystają oczywiście wielkie europejskie koncerny, które zajmą się budową infrastruktury i farm słonczych częściowo skorzystają także afrykańskie kraje, a obywatele europejscy przyjmą dumną rolę płatników.
W mojej ocenie Desertec niszczy fundamentalne założenia zasadności pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych jako rozproszonej energetyki lokalnej. Jest to obraz kryzysu polityki energetycznej europy w której tworzy się założenia bez jasnych ścieżek i mechanizmów ich realizacji ich realizacji. Obniżanie ceny energii ze źródeł odnawialnych powinno odbywać się poprze rozwój innowacyjności, promocji badań naukowych nad najbardziej obiecującymi technologii, wzroście efektywności pozyskiwania energii z danego źródła, lepszym zagospodarowaniem lokalnych zasobów, a nie wydawaniem setek mld euro na instalacje poza Europą.
Ten DESERTEC to chyba jakiś chory człowiek wymyślił, bo niby po co nam inwestować w Afryce i płacić za transfer energii stamtąd. Przesył energii w Polsce jest wystarczająco drogi i nie ma potrzeby ponosić dodatkowych kosztów konserwacyjno-eksploatacyjnych.
OdpowiedzUsuńOczywiście dla dużych obszarów jak Europa można skorzystać z pomysłu przesyłu energii tam, gdzie jest potrzebna. :)
Wczoraj jechałem przez Wolin i przyglądałem się kolejnej farmie wiatraków. Mój rozmówca powiedział, że te wiatraki to nie jest polska inwestycja, lecz duńska... :(
Chyba najlepiej na inwestycjach na zagranicznych terenach wychodzą Rosjanie - twierdzą, że polski gaz i ropa to są odnogi ich złóż i zabronili nam wydobycia z polskich złóż. Ktoś unał, że lepiej będzie jeśli rosji będziemy płacić za ich gaz. ;)
Może Europa ma wyrzuty sumienia widząc krzywdy Afrykańczyków wyrządzone im przez Wspólną Politykę Rolną?
OdpowiedzUsuń"W mojej ocenie Desertec niszczy fundamentalne założenia zasadności pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych jako rozproszonej energetyki lokalnej"
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tego założenia, dlaczego energetyka odnawialna ma mieć postać energetyki rozproszonej?
„Ten DESERTEC to chyba jakiś chory człowiek wymyślił, bo niby po co nam inwestować w Afryce i płacić za transfer energii stamtąd”
Bo może tam jest "więcej słońca” i byłoby co transferować?
Marecki
Marecki:
OdpowiedzUsuńale to sie po prostu NIE OPLACA.
Koszt budowy takiego tworu, plus linie przesylowe, plus ich utrzymanie - taniej wychodzi zbudowac u siebie na miejscu nawet, jesli beda to rozne rozwiazania i nie tak "zintegrowane".
Zastanawiam sie, dlaczego nikt w Europie nie wpadl na taki pomysl, jak w USA, gdzie jak grzyby po deszczu powstaja firmy oferujace instalacje solarne w leasing, tak jak samochody. Ludziom sie oplaca, bo koszty tego "leasingu" sa mniejsze niz koszty energii elektrycznej pozyskiwanej z regularnej sieci.
@Marecki
OdpowiedzUsuńNatura energii odnawialnej wymusza rozproszony charakter jej wytwarzania. W projekcie Desertec nikt nie mówi o kilku wielkich instalacjach lecz o setkach rozrzuconych po Saharze i bliskim wschodzie wiec też będzie to energia wytwarzana z rozproszonych elektrowni i zbiorczo przesyłana do europy.
Warunki nasłonecznienia na Saharze są znacznie lepsze niż w polsce lecz nie wiele lepsze niż na południu Hiszpanii Włoch czy Grecji. Tak czy inaczej będzie musiała być to energią dotowana a ponadto dochodzą olbrzymie koszty infrastruktury przesyłowej.
@Krzysztof Lis
Nie sądzę aby robione było to w interesie Afryki raczej w interesie wielkich koncernów europejskich które najwięcej zarobią na tym projekcie
@4rmar
Nawet jak wiatraki budują u nas Duńczycy tzn duńska firma to Polacy w większości pracują przy projekcie. Dodatkowo podatki taka farma będzie płacić w polsce także jak koszty utrzymania farmy będą w większości trafiać do polskiej gospodarki.
Bogdanie, w Polsce prawo jest tak pokrętne, jak i podatki.
OdpowiedzUsuńDziś w mediach podawali, że będą zabierać dożywotnio prawa jazdy za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu, ale dodali, że takie prawo nie będzie obowiązywało wszystkich, a i "dożywotność" będzie krótsza niż życie uprzywilejowanych przestępców. Sprawiedliwe prawo zabierało by uprawnienia na okres krótszy, ale bezwzględnie jednakowo dla wszystkich obywateli, a nie tylko tym, których nie stać na lepszego adwokata...
Narobiło się w naszym kraju wiele stref, w których podatki są inne niż dla mniej sprytnych obywateli. Przykładowo nad morzem zauważyłem prom o lokalnie brzmiącej nazwie "Wawel", a pod nazwą piracki port macierzysty Nassau - by nie płacić w Polsce podatków. :)
Myślę, że dokładnie tak samo jest ze wszystkimi inwestycjami firm zagranicznych w naszym chorym kraju, choć nie założę się, że z duńskimi wiatrakami jest dokładnie tak samo.
@futrzak.
OdpowiedzUsuń„ale to się po prostu NIE OPLACA.”
Poproszę kosztorys, jakieś studium opłacalności.
@ Bogdan Szymański
"Warunki nasłonecznienia na Saharze są znacznie lepsze niż w Polsce lecz nie wiele lepsze niż na południu Hiszpanii Włoch czy Grecji. Tak czy inaczej będzie musiała być to energią dotowana a ponadto dochodzą olbrzymie koszty infrastruktury przesyłowej."
http://www.greenrhinoenergy.com/solar/radiation/empiricalevidence.php
Może południowa Hiszpania dorównuje Saharze.
Jak z futrzakiem znajdziecie te kosztorysy to sprawa będzie jasna. :-)
Ja na razie pozwolę sobie nie zgodzić się z tym, że to nieopłacalne.
Jeśli mam tą ogromną ilość paneli:
a) utykać po wszelkich możliwych budynkach, ugorach i łąkach w Europie i potem to jeszcze obsługiwać,
b) budować to w szczerej i lepiej nasłonecznionej pustyni, w optymalny do dalszej eksploatacji sposób.
to ja wolę to drugie.
Koszty inwestycji może i wyjdą większe ALE potem (większe nasłonecznienie, prostsza czyli tańsza eksploatacja) mogą się szybciej zwrócić.
Marecki
@Marecki
OdpowiedzUsuńAle właśnie to chodzi w energetyce odnawialnej aby ją wykorzystywać wszędzie tam gdzie i jak jest dostępna. Tzn wykorzystywać dachy budynków i ich południowe fasady do zasilana domów, wykorzystywać biomasę z odpadów komunalnych, rolniczych, przemysłowych, budować turbiny wiatrowe w miejscach o dużej wietrzności itd to jest zrównoważony rozwój energetyki znacznie bardzie efektywny i bezpieczny niż system scentralizowany.
@Marecki
OdpowiedzUsuńCo konkretnie trzeba "obsługiwać" przy panelach słonecznych?
Pytam poważnie, bo panele sobie wiszą (tak, że nikt niepowołany raczej nie będzie miał do nich dostępu) i oprócz przemycia raz w roku (aluminium i szkło są w miarę odporne na warunki atmosferyczne) nic z nimi nie robię, a może powinienem?
Jeśli natomiast chodzi o utrzymanie i konserwację stacji transformatorowych, słupów wysokiego napięcia i przewodów, to jest to sporo pracy - choćby tylko przy nadzorze i ochronie całego takiego dobytku porozrzucanego na sporych odległościach między Saharą, a Europą.
Przede wszystkim jednak te słupy najpierw trzeba wybudować i ponawlekać na nie kilometry drutów, a koszt takiej inwestycji można oszacować wiedząc, że 100 km linii 400 kV z Wrocławia do Opola kosztuje 1 mld zł
Wytyczenie JEDNEJ nowej linii przesyłowej z Polski do centralnej części Sahary (jakieś 3 tys km) będzie więc kosztowało ok 30 mld zł + stałe koszty utrzymania, a takich linii musiało by być więcej, by zapewnić potrzeby jednego kraju.
Tak w uzupełnieniu informacje przydatne do zrozumienia dlaczego pozyskiwanie energii z Sahary jest zwykła mrzonką ze względu na możliwości zakupu obcej energii zza granicy - dotychczas w ilości ok 10% potrzeb.
OdpowiedzUsuńOczywiście bogate kraje UE będą chciały wymuszać na mniej rozwiniętych zwiększania przez nie zakupu "czystej" energii z własnych źródeł (głównie wiatraków), a tym samym zwiększanie przepustowości granicznych linii energetycznych, które obecnie uniemożliwiają takie zadłużanie nieinwestujących w ekologiczne elektrownie krajów.
Również zamiary budowania elektrowni atomowych w Polsce są przykładem żałosnej nieznajomości stanu sieci energetycznej w kraju, która nawet nie jest przygotowana na nagły wzrost produkcji w jednej części kraju, by móc tę energię rozprowadzić na pozostały obszar.
Wolnodostępna energia słoneczna oraz wiatru, są w polskich warunkach najkorzystniejszymi źródłami energii dla odbiorcy rozproszonego. Taki jest też chyba optymalny dla odbiorcy rozproszonego.
OdpowiedzUsuńCzas pokaże!
Pamiętając o możliwościach naszych DONORÓW (słońca i wiatru- też słońca, lecz inaczej), możemy przewidywać właściwie prawie wszystko. Cóż ..., wiatru statystycznie, lecz - po opanowaniu technologii magazynowania energii - przyszłość stoi otworem!
@Bogdan Szymański
OdpowiedzUsuńTen system będzie efektywny i bezpieczny jeśli znajdziemy efektywne metody magazynowania energii z paneli i wiatraków – bo na razie to „obok” farmy wiatrowej musi stać „pod parą” konwencjonalna elektrownia, która pracuje, nie pracuje, pracuje, nie pracuje ... „niezbyt korzystne” warunki pracy dla maszyny cieplnej.
@4amar
Panele (plus całą elektronikę) trzeba doglądać i serwisować – jak każde inne urządzenie.
Tutaj chyba wiem czemu mam inne zdanie niż pozostali. Patrzycie (tak mi się wydaje) na te panele jako coś co każdy ma na dachu i sobie z tego korzysta. DESERTE - o ile dobrze interpretuję rozmach tego przedsięwzięcia, nie jest projektem na potrzeby lokalne czy indywidualne tylko planem stworzenia „pełnoprawnego” elementu energetyki zawodowej:
- dobre i przewidywalne warunki pogodowe – nikt nie powie – dziś bezpłatny urlop w zakładzie bo chmury są i taśma na hali stoi,
- energia dostępna przez dużą część doby – jak w Hiszpanii będzie wstawać słońce to panele ze wschodniej Afryki już będą pracować,
- większe nasłonecznienie na Saharze niż w Polsce – nie wiem jak wygląda zima na Saharze ale u nas jest chyba „cienko” a właściwie to ciemno.
Wcale bym tego projektu tak szybko nie przekreślał, pomimo dużych nakładów na te sieci przesyłowe.
Marecki
Sieci przesyłowe to jeden z problemów. Drugi to cena. Trzeci to bezpieczeństwo dostaw energii.
OdpowiedzUsuńKraje północnej afryki nie są ostoją bezpieczeństwa. Uzależnienie Europy nawet od energii odnawialnej jest dla mnie przesadą.