Szukaj na tym blogu

piątek, 8 lutego 2013

Spadek ceny zielonych certyfikatów - geneza

Przebicie przez zielone certyfikaty ceny 200 zł i zbliżenie się do kolejnej psychologicznej granicy 100 zł rodzi pytanie gdzie i kiedy zatrzyma się cena zielonych certyfikatów? Inwestorzy z branży oze z niepokojem obserwują notowania zadając sobie pytanie czy ich wymarzony biznes nie stanie się przedsionkiem do bankructwa.

Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie trzeba przyjrzeć się mechanizmowi, jaki rządzi systemem zielonych certyfikatów. Myśl, jaka przyświecała twórcom tego systemu to stworzenie wsparcia premiującego najtańszy sposób wytwarzania zielonej energii poprzez dodanie do produkcji energii papieru wartościowego (zielonego certyfikatu), którego cena maksymalna jest od górnie ustalona przez wysokość kary, jaką płacą dystrybutorzy energii w przypadku nie posiadania odpowiedniej ilości energii z OZE w bilansie (tzw. opłata zastępcza). Niestety dolnej granicy niema, jeżeli w danym roku zakłady energetyczne wyprodukują tyle zielonej energii ile chce minister w swoim rozporządzeniu nie będą kupować zielonych certyfikatów na wolnym rynku, bo spełnią zakładany wymóg nałożony przez prawo. Z tego też względu powstał system, który w żaden sposób nie gwarantował stabilności inwestycji w OZE gdyż już na początku wprowadzenia systemu istniało duże ryzyko, że wcześniej czy później rynek certyfikatów się załamie z uwagi na nadpodaż, zwłaszcza, że do systemu weszło współspalanie biomasy w przypadku, którego koszty produkcji energii są znacznie poniżej wysokości wsparcia. Znając przyczynę problemu można spróbować odpowiedzieć, do jakiego poziomu mogą spaść zielone certyfikaty i na jak długo.

W teorii cena zielonych certyfikatów może spaść w okolice zera, jeżeli duże zakłady energetyczne pokryją wymagany poziom oze we własnym zakresie. Problem nadpodaży zielonych certyfikatów tak naprawdę pojawił się już w 2011 roku, kiedy to udział OZE w bilansie wynosił:

  • 7% według rzeczywistej produkcji
  • 9,05% według wydanych świadectw
  • 4,77% według umorzonych świadectw

wobec wymaganego wskaźnika 10,4%

Struktura produkcji energii z OZE w Polsce
Struktura produkcji energii z OZE w Polsce

Rozpoczęło się tworzenie górki nieumorzonych certyfikatów, które zapewne były trzymane w obawie przed wywołaniem lawiny spadków nadpodażą. Liczono zapewne, że wraz z nowym rokiem i podniesieniem wskaźnika udziału OZE w bilansie do 12% rynek wchłonie górkę bez negatywnego oddziaływania na cenę. Problem zapewne by nie powstał gdyby nie rekordowe inwestycje w OZE w 2012 roku. Łącznie przybyło 1.334 GW


Nowa moc 2012 w MW
Hipotetyczna roczna
 produkcja z 
nowych mocy MWh
Elektrownie na biogaz
28
3227,822
Elektrownie na biomasę
411
2106,537
Elektrownie wiatrowe
880
1360,822
Elektrownie wodne
15
2103,117


Nowe moce do górki certyfikatów dorzuciły ponad 2 185 236 MWh zielonej energii, czyli prawie 2% rocznej sprzedaży energii elektrycznej w Polsce nie licząc, nowego współspalania, którego niema w tych statystykach. Ten olbrzymi przyrost mocy - zielonych certyfikatów musiał w końcu wywołać spadki, które pogłębiały się w raz z próbą sprzedaży zakumulowanych certyfikatów.


roczne notowania zielonych certyfikatów
Roczne notowania zielonych certyfikatów


Obraz cen certyfikatów zaczyna przypominać klasyczną paniczną wyprzedaż akcji na giełdzie. Certyfikaty zaczynają być sprzedawane poniżej wartości, która wynikałaby z nadpodaży. Niższa cena szybciej upłynni górkę i da szansę na stabilizację. Choć patrząc na poziom OZE w bilansie oraz strukturę produkcji OZE długoterminową stabilizację może dać jedynie:

  • - wyeliminowanie współspalania
  • - wyeliminowanie wsparcia dla instalacji powstałych przed wprowadzeniem systemu wsparcia (duże elektrownie wodne)
  • - ograniczenie możliwości akumulacji certyfikatów (ograniczenie ich terminu ważności)

Można by też zrobić rzecz najprostszą wyeliminować sam system zielonych certyfikatów, który jest jednym z najgorszych systemów wsparcia jak można było wymyślić i zastąpić go systemem gwarantowanych cen jak ma to miejsce w przytłaczającej większości krajów.

Każdy racjonalny biznes plan powinien zawierać ryzyko związane ze spadkiem zielonych certyfikatów a inwestor powinien to przewidzieć. Spadek certyfikatów trwa dopiero ponad pól roku i trudno tu mówić o doprowadzeniu do bankructw w branży. Problem może się pojawić jak nadpodaż i spadki się utrzymają. Na razie to dobry kubeł zimnej wody na głowy hura optymistów myślących o inwestycji w OZE oraz rządu, który zamiast ułatwiać rozwój OZE tworzy system, w którym mogą odnaleźć się jedynie inwestorzy lubiący hazard.


6 komentarzy:

  1. Panie Bogdanie, co Pan chciał przedstawić w tabelce? Bo ni jak nie mogę tego zrozumieć.

    Odnośnie zielonych. Górka powstała z jednego powodu. ZE zamiast skupować zielone wolały płacić opłatę zastępczą do NFOŚiGW. Powodów jest kilka i nie ma sensu ich poruszać. W końcu obojętnie co się kupi i tak zapłaci za to klient końcowy. UOKiK i NIK mają pole do popisu, gdyż jest jawne działanie na szkodę konsumenta.

    I jednego nie rozumiem. System projektowano tak jak Pan piszę, żeby premiował najtańszy sposób wytwarzania energii. Jeśli cena zielonych spada, tzn że mamy za dużo energii z OZE. W chwili gdy prawa rynku zadziałały, zadziałała cała idea systemu, to podniósł się krzyk i raban. Przecież to normalne prawa rynku, który w tej chwili chce się na silę regulować. W jakim celu? Żeby chronić "swoich"?

    Siedzi Pan w branży OZE i nie dziwie się, że lobbuje Pan w tym kierunku. Proszę wyjść ze skali mikro na skalę makro i pomyśleć jak ta cała zabawa w OZE, taryfy gwarantowane itp wpłynie na kraj i jego konkurencyjność?

    OdpowiedzUsuń
  2. Twierdzenie że ZE wolą płacić 286zł kary zamiast kupić certyfikat poniżej 150 zł to trochę teoria spiskowa.

    System wsparcia powinien dawać gwarancję stabilności. W energetyce inwestycje zwracają się długimi latami. W obecnym systemie ze wsparcia korzystają głownie ci którzy zupełnie nie powinni zostać objęci tym wsparciem (współspalanie, biomasa, zawodowa energetyka wodna) gdyż ich koszty wytwarzania energii są znacznie poniżej wysokości wsparcia. Zrzucamy się na zwiększanie zysków ZE. System gwarantowanych cen pozwala wspierać punktowo i stabilnie różne technologie i które z wielu powodów są dla gospodarki korzystne. Dodatkowo stabilność wsparcia przekłada się na niższe nakłady inwestycyjne, tańsze kredyty czyli niższe koszty wytwarzania zielonej energii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Bogdanie niestety to nie jest żadna teoria spiskowa. W tej chwili mamy nawis zielonych certyfikatów w ilości około 8-10 TWh. Z powietrza się to nie wzięło. Z moich informacji wynika, że na funduszu NFOŚiGW z tytułu opłaty zastępczej znajduje się około 3,5 mld zł. Zresztą zacytuje Panu Pana prof. Żmijewskiego:

    "- Z analiz wychodzi bardzo wyraźnie, że w 2011 roku znacznie więcej wpłacono opłat zastępczych niż wynosił nawis certyfikatów, który został na rynku niewykorzystany. Nie umiejąc na początku odpowiedzieć na to pytanie spróbowałem dowiedzieć się kto to zrobił. Oczywiście nie mogę powiedzieć dokładnie kto to zrobił, konsultant nie może pewnych rzeczy przekazywać, natomiast z analizy wynika, że robiły to głównie małe spółki obrotu- powiedział prof. Krzysztof Żmijewski.

    Prof. Żmijewski wyjaśniał, że w przypadku małych spółek obrotu, szczególnie w pierwszych latach działania systemu wsparcia, warto było płacić opłatę zastępczą, bo jeśli uwzględniło się cenę zielonego certyfikatu powiększoną o koszty operacyjne udziału w tym systemie to wychodziło drożej niż proste uiszczanie opłaty zastępczej. Ale pojawił się też pogląd, że to wcale nie małe spółki obrotu zapłaciły większość opłaty zastępczej i wręcz zachęta, żeby posłowie zapytali URE kto płacił opłaty zastępcze, a trzymał zielone certyfikaty."

    I to nie jest tak, że wolą. Niektóre decyzje są niezrozumiałe. Czasami są to decyzje biznesowe, czasami polityczne, czasami ekonomiczne.. Już nawet nie wspomnę o obrocie bialetarnym, gdzie ceny są oderwane od rzeczywistości i co najdziwniejsze handel kwitnie. ;-)


    Nie Panie Bogdanie. System wsparcia powinien motywować do inwestycji, ale powinien być wyważonym systemem. Jeśli zaproponujemy stałe ceny, to doprowadzimy do kuriozum, w którym inwestor nie będzie inwestował w ekonomiczne, ani ekologiczne źródła, a źródła które wygenerują mu największy zysk. Dodatkowo nie wiem czy Pan sobie zdaje jak delikatnym systemem jest krajowy system elektroenergetyczny?

    Uzdrowienie rynku według mnie jest proste. Jeśli średnia cena zielonego certyfikatu (z jakiegoś wybranego przedziału czasowego) spadnie poniżej np. 0,75 * opłata zastępcza blokujemy możliwość umarzania poprzez uiszczanie opłaty zastępczej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodam jeszcze, że można zastosować jakieś współczynniki korekcyjne, tyle że z głową. Energia ma być tania i szeroko dostępna. W innym wypadku żądam dopłat do uprawy bananów w Polsce! A co!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uiszczanie opłaty zastępczej w 2011 zamiast kupowania certyfikatów mnie nie dziwi i można uznać za racjonalne. Ja pisze o sytuacji obecnej czyli po II połowie 2012. Teorią spiskową uważam uiszczanie opłaty zastępczej w sytuacji gdy certyfikaty zaczęły spadać. Nie ma dowodów na to że obecnie przy niskich cenach ZE płacą kary zamiast kupować certyfikaty.

    Trudno mi w ogóle dyskutować o tym że system zielonych certyfikatów jest zły zostało to już tak szeroko omówione że szkoda na to czasu. System wsparcia powinien być:
    - efektywny
    - racjonalny cenowo (płacimy za coś co daje wartość dodaną i potrzebuje wsparcia a nie tylko bo jest OZE)
    - stabilny (pozwala podejmować racjonalne i długofalowe decyzje inwestycyjne)
    - prosty

    Nasz system nie spełnia żadnego warunku.

    Podany przykład rozwiązania problemu ceny ZC niewiele pomoże. W obecnej sytuacji gdy w bilansie mamy ok 12,5% energii z OZE przy wymaganym wskaźniki 12% ceny i tak by leciały bo podaż jest większa od popytu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale na tą chwilę w zależności od źródeł mamy narzut w wielkości od 4 TWh do 8-10 TWh w postaci ZC i to zbija ceny. To nie wygenerowało się przez pół roku. W takim razie co się stało? Kto to wygenerował? Pojawiło się kilkanaście GW w OZE? Proszę nie nazywać tego teorią spiskową, tylko witam w polskim bagienku. I mówię to Panu jako osoba z branży. Czy zdaje sobie Pan sprawę, że w obrocie bialetarnym w tej chwili zielone są sprzedawane w okolicach opłaty zastępczej i co najśmieszniejsze znajdują kupujących? Gdzie na TGE ceny pikują w okolice 100 zł i mogę się założyć, że jeśli nie będzie interwencji to w przeciągu miesiąca osiągną tą granice. Powtarzam jeszcze raz. To nie żadna teoria spiskowa. ZE nie płaci kary. Płaci opłatę zastępczą, którą de facto płacą odbiorcy. Kasa zamiast wędrować do właścicieli OZE wędruje do NFOŚiGW. Z czegoś trzeba się finansować, a na dziurawy państwowy budżet nie ma co liczyć.

    I jeśli poraz kolejny chce Pan odpisać, że nie wierzy w teorie spiskowe, to proszę pogrążyć w temacie, poszukać jak wielka jest górka ZC i wytłumaczyć w jaki inny sposób mogła powstać...


    I właśnie w przedstawionej przez Pana sytuacje reguluje wolny rynek. Nie odgórnie narzucone ceny. Jest 12,5 % potrzeba 12%. Ceny lekko spadają. Niektórzy przetrzymują ZC inni po niższej cenie skupują więcej. Utrzymuje się swojego rodzaju równowaga. Oczywiście można spekulować, ale powinien być swojego rodzaju mechanizm zmuszający ZE do kupna ZC zamiast wnoszenia opłaty zastępczej.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawsze są mile wdziane pod warunkiem że są w jakiś sposób związane z tematem i nie są reklamą urządzenia lub usługi.

Jeżeli chcesz zamieścić link "klikalny" użyj kodu HTML

<a href="długi_link"> jakaś_nazwa</a>
(z zachowaniem cudzysłowu)


Jeżeli nie posiadasz konta na Blogerze i zamieszczasz anonimowy komentarz podpisz się