Szukaj na tym blogu

piątek, 30 maja 2008

Biopaliwa drugiej generacji w natarciu

Amerykańska firma verenium oznajmiła dzisiaj o budowie pilotażowej bio rafinerii przetwarzającej odpady poprodukcyjne z trzciny cukrowej. Początkowa moc przerobowa instalacji ma oscylować wokół 5,3 mln litrów etanolu i ma posłużyć udoskonaleniu procesu technologicznego oraz dać odpowiedz na prognozy firmy mówiące, że jest w stanie przy wykorzystaniu tej technologii produkować biopaliwo w cenie 1.15 zł/litr obecna cena benzyny bez podatku ok. 1.8 zł/litr. Jak pokazują wyliczenia firmy verenium tak produkowane biopaliwo może być konkurencyjnie nie tylko w stosunku do tego produkowanego z kukurydzy, ale również do tradycyjnego i to beż żadnych specjalnych dotacji? W przypadku powodzenia eksperymentu w planach jest budowa komercyjnej biorafinerii będącej w stanie produkować 75-115 mln litrów etanolu. A jak zakładają rządowe plany(USA) rynek bioetanolu produkowanego z celulozy będzie w 2020 wynosił 60 miliardów litrów !! Czyżby prawdziwe było powiedzenie że w sprawach energetyki odnawialnej Europa debatuje a USA wdraża? http://www.technologyreview.com/Biztech/20226/

Jest to kolejny przykład na to, że przyszłość biopaliw leży jedynie w przerobie roślin lignino – celulozowych a przerabianie żywności na cele energetyczne jest nie tylko kontrowersyjne moralnie, ale również nieuzasadnione ekonomicznie. Dodatkowo dotację, jakie zarówno UE jak i USA zapewniły biopaliwą I generacji były niczym innym niż psuciem rynku, z którego nić pożytecznego nie wyniknęło a jedynie odsunęliśmy się o kilka lat od biopaliw II czy jak się już wspomina III generacji.

Polaka na szczęście czy na nieszczęście przespała burzliwy rozwój biopaliw I generacji może skoro i tak mamy zaległości nie spróbować od razu czegoś, co naprawdę może być i ekologiczne i opłacalne, czyli produkcja paliw z odpadów.

Jeżeli jakiś polityk zagubi się przypadkowo na moim blogu zatłaczam link to szerszego opisu planów firmy verenium na technology review.

http://www.technologyreview.com/Energy/20828/page1/

środa, 28 maja 2008

Dlaczego energia odnawialna jest taka droga?

Wiele osób uważa, że główną barierą energetyki odnawialnej jest jej cena idąc dalej wyciągane są wnioski, że jeżeli podniesie się cenę energii konwencjonalnej to automatycznie zostanie stworzone podłoże dla energetyki odnawialnej. – w mojej ocenie takie rozumowanie jest błędne.

Czy energia odnawialna rzeczywiście jest droga? – nie sama energia nie jest droga problem ceny pojawia się dopiero wówczas gdy próbujemy łączyć zupełnie odmienne światy jak energie z paliw kopalnych i źródeł odnawialnych

Dwa światy energii.

Energia konwencjonalna z racji swojej natury najlepiej wykorzystywana jest w systemach scentralizowanych (kopalnia przy niej elektrociepłownia), co pozwala bardzo ekonomicznie pozyskiwać energię w jednym miejscu i dostarczać ją do odbiorców. Teraz do tego centralnego systemu próbuje się dołączyć energię odnawialną, która z natury jest rozproszona. Jednak to rozproszenie, która stanowi duży problem dla systemów konwencjonalnych i podnosi koszty to zarazem największa zaleta energetyki odnawialnej, którą tracimy w ten sposób tracimy.

W mojej ocenie powinniśmy wykorzystywać rozproszenie energii odnawialnej poprzez budowanie zamkniętych systemów wyspowych opartych o systemy gromadzenia energii. Wiele takich projektów zakończyło się już sukcesem udowadniając, że dobrze zaprojektowany system wkomponowany w projekt budowanego osiedla podnośni jego koszt zaledwie o kilkanaście procent dając mieszkańcom praktycznie zupełną niezależność energetyczną.

Skończyć ze stereotypowym myśleniem!

Patrząc na kolejne projekty z zakresu energetyki odnawialnej dochodzę do wniosku, że panuje ogólna obsesja centralizacji. – farmy wiatrowe to najlepszy przykład złego podejścia do OZE buduje się coraz większe, wyższe i liczniejsze co powoduje problemy z ich monitorowaniem, mocą, przesyłem energii z tych powodów często połowa energii jest tracona. Czyż nie lepiej iść drogą małych przydomowych turbin? Również ze względów estetycznych i krajobrazowych? Już podnoszone są głosy na temat konieczności ochrony krajobrazu a jesteśmy dopiero na początku tej drogi.

sobota, 24 maja 2008

Przyszłość z pewnością nie będzie łatwa.

5, 6, a może 12zł ile będzie kosztować litr paliwa za 5 lat? Przy obecnej dynamice wzrostu wynikałoby, że 12zł jednak wielu twierdzi, że raczej może to być 3,5 główne pytanie to, jaki poziom cenowy wytrzymają największe gospodarki świata? Czy Bańka spekulacyjna na rynkach paliw płynnych pęknie przy 150$ za baryłkę czy będzie potrzebne te 200$. Czytałem kiedyś artykuł dywagujący na temat, kto spali ostatnią kroplę ropy, mimo że autor nakreślał wizję zagłady cywilizacji w obliczu wyczerpujących się zasobów to jednak ja skłaniałbym się ku głosom, że ropa nigdy się nie skończy gdyż ludzie, mimo że często postępują nierozważnie nie są totalnie głupi a w dodatku posiadają instynkty samozachowawcze. Już teraz widać silną próbę uniezależnienia się od ropy, co prawda biopaliwa okazały się porażką, do której UE ciągle nie chce się przyznać to jednak widać w transporcie silną presję w kierunku zmian. Czy to samochody elektryczne czy napędzane CNG w 2012 toyota zapowiada seryjny samochód na wodór? Wszystkie te zmiany nie oznaczają jednak odchodzenia od wzrostu zużycia energii. Czy to energię elektryczną czy wodór trzeba jakoś pozyskać i tu pojawia się największy problem?

Na piątkowej 2,5 godzinnej konferencji prasowej Pan Premier D. Tusk odniósł się do problemu energetycznego zaznaczając, że Polska posiada duże zasoby węgla i wbrew trendom, w UE nie będzie z tych zasobów rezygnować. No to o 15% ze źródeł odnawialnych możemy pomarzyć, w 2020 ale cały problem nie polega na tym, że nas rząd nie chciałby rozwijać OZE a raczej na tym, że Unie Europejska rozwój odnawialnych źródeł oparła na błędnych założeniach. Obecnie polityka wspólnoty promuje rozwój odnawialnych źródeł energii jako odpowiedz na zmiany klimatyczne wywołane emisją, CO2 a nie jako rozwiązanie kryzysu energetycznego i uniezależnienie się od zagranicznych dostaw surowców energetycznych. W takiej sytuacji priorytetową sprawą staje się redukcja emisji, CO2 a nie sam rozwój OZE i bezpieczeństwo energetyczne.

Kraje wspólnoty stają się powoli zakładnikami własnej polityki. Patrząc na polski przykład bez szybkiej i dużej redukcji emisji, CO2 staniemy w obliczu kryzysu gospodarczego. Rozwój, OZE nie pozwoli w wystarczającym tempie zastąpić energetyki konwencjonalnej, dlatego Polska niejako wpychana jest w tzw „czyste technologie węglowe”, które w mojej opinii są zupełnie absurdalne. Jaki bowiem jest cel inwestować mld złotych w technologie, mające na celu (zredukować emisję) a następnie zastąpić zreformowaną energetykę konwencjonalną źródłami odnawialnymi? Rozwój „czystych technologii węglowych” to strata pieniędzy, które można byłoby zainwestować w OZE i powoli osiągać naturalną redukcję emisji.

Jednak w innych krajach wcale nie jest lepiej przykładem totalnego absurdu są Niemcy, które dążą do zastępowania węgla rosyjskim gazem niewielka redukcja emisji osiągniętą dużymi kosztami zarówno politycznymi jak i gospodarczymi widać tempo rozwoju niemieckiej gospodarki na poziomie 1,2% wydaje się Niemcom zbyt szybkie.

Dlatego podjeżdżając na stacje benzynową z mniejszym przerażeniem patrzę na cenę paliwa niż na unijną politykę.

wtorek, 20 maja 2008

Dalsze problemy z hybrydami

Niedawno w poście pisałem o szeroko pojętych problemach z hybrydami HYBRYDY BEZ PRZYSZŁOŚCI dziś rozwinę nieco ten problem w oparciu o testy przeprowadzone przez Auto Express z których wynika że redukcja emisji CO2 jaka chwalą się hybrydy w stosunku do tradycyjnych aut jest często tylko na papierze a uzyskanie wyników w rzeczywistości graniczy z cudem.

W europie istnieje duża presja na producentów aut w kierunku obniżania przez nich emisji CO2. Takie kraje jak np Irlandia wywierają również presję na obywateli aby ci wybierali bardziej przyjazne dla środowiska środki lokomocji w tym celu nowy system podatkowy obowiązujący od 1 lipca 2008 będzie premiował wszelkie przyjazne środowisku rozwiązania motoryzacyjne w tym hybrydy. Z jednej strony właściciel takiego auta zapłaci tylko połowę podatku rejestracyjnego (VRT) a dodatkowo z uwagi na niską emisję CO2 zapłaci niski podatek drogowy który w Irlandii będzie naliczany na podstawie emisji CO2 zamiast jak jest to obecnie na podstawie wielkości silnika.

Oczywiście takie przepisy spowodowały wysyp samochodów hybrydowych o bardzo niskim zużyciu paliwa a co za tym idzie o niskiej emisji CO2 problem w tym że niezależne testy nie potwierdzały osiągów podawanych przez producenta a rozbieżności były tak duże że irlandzki urząd zastanawia się teraz jakie wartości przyjąć i czy hybrydy oby na pewno zasługują na ulgi?

Jak podaje Auto Express rekordzistą w oszustwie okazała się hybrydowa honda civic która zaniżyła swoja emisje o 56% (rzeczywista 171g/km podawana przez producenta 109g/km) – to że producenci zniżają spalanie i emisje CO2 jest powszechne ale 56% wydaje się grubą przesadą. Pokazuje to dodatkowo że silniki spalinowe doszły już do kresu swoich możliwości technicznych i potrzebna jest zmiana a hybrydy jak widać nie są odpowiednim rozwiązaniem.

niedziela, 18 maja 2008

Super Heat Conduction Metal Vacuum Tube (SHCMV) nowość z Chin?

Z uwagi na kilkuletnie zainteresowanie techniką solarną na bieżąco śledzę rozwój rynku kolektorów słonecznych. Ostatnio z pewnym zdziwieniem patrzę na nowość z Chin zwaną SHCMV – kolektor próżniowy rurowy, który jest rozwinięciem technologii Heat Pipe pytanie tylko czy w dobrą stronę?

Kolektory próżniowe oparte na technologii Heat Pipe mają jedną zasadniczą wadę – jakość wykonania jest kluczem do osiągnięcia wysokich sprawności i zysków energetycznych a w Chinach jest z tym różnie. Cały problem polega na tym, że zgromadzona energia przez absorber musi być przekazana do „gorącej rurki(heat pipe)” a barierą jest wewnętrzna ściana rury kolektora. Jak wiemy szkło słabo przewodzi ciepło, dodatkowo odbiór ciepła dokonywany jest zazwyczaj za pomocą aluminiowej wyprofilowanej blaszki. Ten sposób przekazywania energii obarczony jest dużymi stratami gdyż, chociaż absorber izolowany jest przez próżnię to „gorąca rurka” już nie. Rozwiązaniem tego problemu ma być nowy Chinski produkt zwany Super Heat Conduction Metal Vacuum Tube (SHCMV). Rzeczywiście patrząc od strony przekazywania ciepła wszystko wygląda bardzo dobrze gdyż "heat pipe" jest prawie cały umieszczony w próżniowej rurce, co ma duży wpływ ograniczanie strat ciepła z absorbera do glikolu, co przekłada się na zwiększone uzyski energii z kolektora w porównania do tradycyjnych heat pipe-ów. Jest tylko jeden problem w przypadku kolektorów SHCMV mamy do czynienia z połączeniem metalu ze szkłem – a ze względu na różnie rozszerzalności cieplne widzę tu duże zagrodzenie utraty szczelności a co za tym idzie izolacji. Nie tak dawno heat pipe miały być lekarstwem na póżniówki tracące próżnię właśnie w wyniku utraty szczelności na styku miedzi i szkła. Teraz SHCMV mają stać się lekarstwem na wady heat pipe-ów powielając stare wady.

Kolektory Super Heat Conduction Metal Vacuum są stosunkowo krótko na rynku czas pokaże czy jest to dobre rozwiązanie, ale widzę tu zagrożenie dla firm, które rozpoczynają sprzedaż tych produktów z wieloletnią gwarancją myślę, że zbyt optymistycznie podchodzą do jakości swoich produktów, co może być zgubne w dalszych kosztach serwisu i gwarancji.

poniedziałek, 12 maja 2008

Zabić amerykański sen

Ostatnio przez media przetoczyła się informacja podana, przez Goldman Sachs, że za 2 lata baryłka ropy może kosztować 200$. Oczywiście rynek zareagował na tą informację wzrostem w takim tempie, że widać inwestorzy już nie doczytali, że to za 2 lata!!!!! a nie teraz ma być 200$. TVN przygotował w kilka dni później reportaż o sytuacji paliwowej w Ameryce i kosztownym tankowaniu benzyny po 4$ za galon jedyne, czego mi brakowało to drobnej wzmianki, że Europejczyk mimo silnego euro płaci ponad 7 dolarów za galon. Jeżeli ktoś weźmie kalkulator i szybko po przelicza to wyjdzie mu, że Amerykanin płaci niecałe 2,5 zł za litr? A nawet przy dolarze za 2,2 zł nadal zarabia średnio 2,5 razy więcej niż statystyczny Polak. To tak jakby narzekać na benzynę po 2.5 Zarabiając średnio 7,5 tyś zł miesięcznie. Problem Amerykanina nie polega na tym, że go nie stać tylko, że musi zmienić swoje przyzwyczajenia i zamiast kupić samochód z silnikiem V8 musi pomyśleć nad czymś mniejszym znacznie mniejszym a to już w jego odczuciu zamach na jego wolność.

W europie od lat próbuje nauczyć się nas energooszczędności poprzez wysoką akcyzę na energie i nośniki energii jednak patrzeć statystycznie energooszczędność nie leży w naszej naturze. Może poza kilkoma krajami jak np. Dania czy generalnie Skandynawia można zaobserwować wyraźny trend, że wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa wzrasta jego zużycie energii? Bardzo dobrze widać to przykładzie Irlandii gdzie społeczeństwo szybko bogaciło się w stosunkowo krótkim czasie a wraz z bogactwem rosło zużycie energii. Kilka przykładowych danych w latach 90-2006 wzrost zużycia ropy 102% gazu 178% energia w transporcie 168% http://www.sei.ie/index.asp?locID=686&docID=659 powód takiego wzrostu jest oczywiście jeden wygodne życie wymaga energii. A teraz spróbujmy sobie wyobrazić, że każdy mieszkaniec świata chciałby wykorzystywać tyle energii, co Europejczyk nie mówiąc już o Amerykaninie? Przy obecnym stanie techniki jest to po prostu nie wykonalne. A skutki wzrostu zamożności przez takie kraje jak Indie czy Chiny widzimy w cenie baryłki ropy.

Czy oznacza to że Chińczycy zabijaną Amerykanom ich sen? Częściowo na pewno tak, ale wina leży po stronie amerykanów. Po kryzysie w latach 70 Ameryka nie wyciągnęła żadnych wniosków, nie podjęto żadnych konkretnych działań ani w stronę energooszczędności ani w kierunku poszukiwania innych źródeł energii. W miarę jak robi się nerwowo poszukuje się szybko tymczasowych rozwiązań jak biopaliwa a prace nad alternatywnymi źródłami energii są w powijakach. Minęło już 50 lat od skonstruowania bomby wodorowej a do tej pory nie jesteśmy w stanie wykorzystać energii fuzji deuteru do produkcji energii dopiero kilka lat temu zaczęto budować reaktor badawczy. Drugim zaniedbaniem było porzucenie na wiele dziesięcioleci prac nad wydobyciem hydratów metanu, których złoża są tak olbrzymie, że pozwoliłyby zapewnić energie ludzkości wg ostrożnych szacunków na od 300-1500 lat nie będę już piał o OZE, które też dopiero teraz zaczynają wychodzić ze stagnacji.

Jedno jest pewne, że do rozwoju ludzkość potrzebuje taniej energii a wiele regionów świata dopiero czeka na soją szansę rozwoju. Jeżeli chcemy zachować naszą planetę dla przyszłych pokoleń musimy poszukać czystych źródeł taniej energii gdyż rozwoju nie zatrzymamy ani nie zabronimy.

piątek, 9 maja 2008

Hybrydy bez przyszłości?

Wielokrotnie na blogu poddawałem w wątpliwość zasadność stosowania biopaliw dziś kilka przemyśleń również w temacie motoryzacji, ale z zupełnie innej strony.

Samochody hybrydowe są uznawane przez większość jako doskonałe rozwiązanie na zakorkowane ulice metropolii. Chcąc dać dobry przykład nawet premier Waldemar Pawlak zamiast z limuzyny korzysta z Toyoty Prius. I tu bym się zgodził, że w zamyśle idea samochodu hybrydowego jest dobra silnik elektryczny o dużym momencie obrotowym wspomaga silnik spalinowy przy ruszaniu, odzyskiwana jest energia podczas hamowania, wydawać by się mogło, że hybrydy to same zalety? Jest niestety jeden szkopuł – cena. Hybrydy są drogie, znacznie droższe od tradycyjnych samochodów i nawet przy osiągnięciu efektu skali nie uda się zredukować ich ceny. Wynika to głównie ze skomplikowanej budowy samochodu hybrydowego prócz silnika spalinowego posiadają jeden albo dwa elektryczne, zestaw baterii, bardzo skomplikowany system przeniesienia napędu i sterowania. Wszystkie te dodatkowe elementy powodują, że hybrydy muszą więcej kosztować od tradycyjnych samochodów a w dodatku nawet bardzo oszczędny Prius spala więcej paliwa niż tańszy samochód tej klasy z silnikiem Diesla?

Rozwiązaniem problemu może być wyrzucenie z hybrydy silnika spalinowego, – co prawda nie będzie to już hybryda, ale taki samochód napędzany jedynie silnikiem elektrycznym mógłby być tani ekonomiczny oraz ekologiczny.

Po pierwsze silnik elektryczny jest znacznie prostszy w budowie a przez to tańszy w produkcji, co wymiernie przekłada się na cenę auta.

Po drugie silnik elektryczny ma bardzo wysoki moment obrotowy i to w szerokim zakresie obrotów przez co jest bardzo elastyczny i dynamiczny w jeździe miejskiej.

Po trzecie wysoka sprawność silnika elektrycznego powoduje, że jest bardziej ekonomiczny niż benzynowy a jeżeli kupimy sobie np. ogniwa PV to będziemy jeździć za darmo przynajmniej w lecie.

Czytałem ostatnio o planach wprowadzenia elektrycznego samochodu przez GM. Wstępnie cenę oszacowano na 30.000$ a co istotne zasięg tego auta będzie wynosił aż 400 mil bez ładowania.

W mojej opinii miejski ruch będzie należał do samochodów elektrycznych a wraz z ich rozwojem hybrydy wymrą śmiercią naturalną.