Hiszpania przez ostatnie lata stawiana była za wzór kraju dobrze wspierającego energię odnawialną. Rzeczywiście patrząc jedynie na statystyki można było tak sądzić. W 2008/2009 ponad 30 % energii w Hiszpanii pochodziło z odnawialnych źródeł energii. Przez ostatnie lata farmy wiatrowe oraz instalacje fotowoltaiczne wyrastały jak grzyby po deszczu. Z zewnątrz wszystko wyglądało idealnie jednak patrząc jak Hiszpanie osiągnęli swój wątpliwy sukces można nabrać wątpliwości.
W uproszczeniu hiszpański system wsparcia energii odnawialnej poległa na gwarantowaniu cen zakupu - typowy system feed-in tariffs popularny europie. Jednak Hiszpanie poszli na całość zalali system gotówką nie czując zupełnie idei wsparcia. Problem w tym, że pieniądze to nie wszystko. Już obecnie w Hiszpanii turbiny wiatrowe mogą generować 40% zapotrzebowania kraju na energię problem w tym, że Hiszpanie dopiero teraz zauważyli, że wiatr nie zawsze wiele a w dodatku zużycie energii zmienia się dobowo. Nie dość, że turbiny nie zawsze mogą wstrzelić się w zapotrzebowanie to do tego produkują znacznie droższą energię. Kiedy inne kraje wspierające energię wiatrową jak UK czy Irlandia już kilka lat temu zaczęły prace nad magazynami energii Hiszpanie zmuszeni są odłączać wiatraki w czasie nocnych dołów. Często też chcąc ograniczać koszty wyłączane są turbiny zamiast elektrowni konwencjonalnych.
Hiszpanie również popsuli rynek fotowoltaiki. W 2008 r w tym kraju zostało zainstalowane 2600 MW ogniw (wzrost o 364% rdr). Można rzec, co w tym złego?
Już na początku hiszpańskie stawki zakupu energii elektrycznej z ogniw PV ustalone na ok. 44centów (zależały od wielkości i typu instalacji) były określane jako bardzo hojne – zbyt hojne jak na hiszpańskie kieszenie. Skala instalowanych ogniw idąca w gigawaty mnożyła koszty zmuszając rząd do obcięcia stawek o 35% do ok. 33centów i ustalenia limitu na nowo instalowane ogniwa. Jest to działanie skandaliczne. Wyobraźmy sobie inwestora, który swój ekologiczny biznes opierał o gwarantowaną stawkę 44 centów na 10 lat a po dwóch latach ma przychody o 30% mniejsze. Od początku 2009 tylko w biznesie fotowoltaicznym w Hiszpanii straciło pracę 15 000 ludzi w wyniku rozchwiania rynku. W 2007r w Hiszpanii zostało zainstalowanych ok. 500 MW ogniw w 2008 było to już 2600MW z kolei w 2009 w perspektywie jest zaledwie 300 - 500MW w wyniku odgórnego ograniczenia – to nie jest to normalny rynek i żadna poważna firma więcej w Hiszpanii nie zainwestuje! Trudno mówić też o wiarygodności rządu, który tak diametralnie zmienia zasady w czasie gry.
Hiszpańskie wsparcie dla oze a zwłaszcza dla fotowoltaiki ma negatywny wpływ także na rynek międzynarodowy.
Wielu się zastanawia, dlaczego ceny ogniw nie spadały w 2007-2008r mino redukcji kosztów produkcji przez wiele firm? A dlaczego niby miałyby spadać skoro Hiszpanie i Niemcy kupowali wszystko i po każdej cenie. W przemyśle fotowoltaicznym już od dawna mówi się, że należy spowolnić tempo wdrażania nowych technologii i redukcji cen gdyż nie można zabić kury, która znosi złote jaja. W mojej ocenie sytuacja, w której wsparcie dla technologii blokuje jej rozwój jest fundamentalnie złe! A złe wsparcie może być gorsze od braku wsparcia. Przekazywanie funduszy jedynie na zakup zielonej energii po każdej cenie bez inwestycji w infrastrukturę to pierwszy krok do porażki.
Witam Moim zdaniem każdy system wspierania OZE jest zły ! Niestety ale to są jeszcze za drogie technologie, a jak staną się opłacalne to firmy same bez przymusu na nie wejdą ! Odbiegając troszeczkę od tematu zgodnie z badaniami w Polsce około 50% energii może być produkowana z elektrowni wodnych ( to są tylko opłacalne instalacje) i moim zdaniem wystarczy zainteresować inwestorów. U nas chętni i kapitał by się znalazł ale zawsze urzędnicy muszą namieszać! A co do energetyki słonecznej to moje rozumowanie dla Polski jest takie 1kW mocy daje w rok 800-900kWh ( zakładam 800). Jest to energia szczytowa a więc droższa zakładam cenę skupu po 35 groszy za 1kWh. Gdy będziemy instalować małe instalacje na dachach domów to ta energia będzie praktycznie wykorzystywana w obrębie najbliższej sieci niskiego napięcia ( nasza wioska ,dzielnica) czyli odejdą koszty transportu i zwolnią się moce przesyłowe. Wracając do kosztów to z 1kW mocy mamry rocznie zysk 0.35 x 800 = 280 zł instalacja taka kosztuje ( można złożyć o własnych siłach za około 1.5 $ za 1W) 1500 $ x 3.23 = 4845 wiec 4845 / 280 około 17 lat. osobiście zakładam że taka instalacja będzie opłacać się przy czasie zwrotu 6-7 lat więc 2/3 kwoty musiał by dofinansować skarb państwa (3230 zł ). Opłacalne to na pewno nie jest pytanie czy przyniosło by jakiekolwiek inne pozytywne skutki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Piotr
Na takich przykładach najlepiej widać jakim bezsensem jest socjalizm. Ale tej wiedzy i tak nie da się przetłumaczyć ponad 90% społeczeństwa, co w połączeniu z systemem demokratycznym wyłaniania władz nie rokuje najlepiej.
OdpowiedzUsuń@Piotr
Co do energetyki słonecznej. Wykorzystanie takiej energii w okolicy jest zapewne jak najbardziej technicznie i ekologicznie uzasadnione (a jakby jeszcze to połączyć z technologią jaką ciagle obiecuje i obiecuje firma EEStor to by była prawdziwa rewolucja), ale... twoje załozenia do obliczeń są ciągle chyba zbyt optymistyczne. Jeśli ktoś w Polsce chce oddawać jakąś energię do sieci to jest traktowany jak normalna elektrownia. Musi np. uzyskać koncesję i kilka innych papierków. Ale co ważniejsze musi założyć działalność gospodarczą. Musiał byś mieć bardzo duży dach na ogniwa by ci przynajmniej na ZUS starczyło... Na szczęście na razie można produkować BEZKARNIE energię na własne potrzeby. To juz coś, ale mamy zawsze takie zdolne ekipy u władzy, że może i na to coś poradzą i niebawem będziemy płacić akcyzę i VAT od energii z solara w kalkulatorze...
A tak bezpośrednio do wyliczeń to gdzie można w Polsce kupić panele PV po 1,5$/W??? Szukałem z ciekawości i najtaniej znalazłem po ok. 5$/W i to za sam panel na magazynie, bez niezbędnych instalacji i montażu. Na marginesie, co powoduje takie przebicie w stosunku do cen światowych? Transport + cło i podatki + godziwa marża (30% ?) tyle nie powinna dać.
Tak więc długa droga przed nami. A najgorsze, że niepotrzebnie taka długa...
Pozdrawiam
Maciej
PS. Niedawno trafiłem na ten blog, potwierdził mi niemal wszystko co czułem przez skórę na tematy tu poruszane. Autorowi życzę powodzenia w dalszym pisaniu.
Wiem że moje założenia są bardzo optymistyczne. Taką cenę znalazłem na ebay-u
OdpowiedzUsuńhttp://cgi.ebay.com/108-3x6-Evergreen-Solar-Cells-kit-pretabbed-flux-solder_W0QQitemZ110402229038QQcmdZViewItemQQptZLH_DefaultDomain_0?hash=item19b47c532e&_trksid=p3286.c0.m14&_trkparms=65%3A12|66%3A2|39%3A1|72%3A1205|240%3A1309|301%3A1|293%3A1|294%3A50
Co do ustawodawstwa to sam socjalizm ! i tyle ja na to niestety nie mogę nic poradzić, a naród myśli że jest wszystko OK ! by żyło się lepiej tylko komu. Ja jestem zdania że Polacy to naród który potrafi kombinować i o siebie zadbać wystarczy spojrzeć na krótki okres wolności w Polsce na początku lat 90. Tylko mamy jedną wadę wystarczy że powiedzą ze zrobią drugą japonie Irlandię czy USA i już wszyscy biegną glosować
Pozdrawiam Piotr
Witam czytelników
OdpowiedzUsuńOsobiście twierdzę że wsparcie dla OZE jest słuszne i potrzebne ale odpowiednie wsparcie.
Według mnie błędem jest skoncentrowanie się jedynie na dopłatach a pomoc państwa powinna być ukierunkowana na:
- infrastrukturze
- zmianach prawnych
- pomocy technicznej
- rzetelnej informacji
Paradoksem jest że na instalacji 1-5 kW trzeba mieć koncesje, działalność itp. To zbędne koszty i utrudniania w rozwoju.
Ustalanie dla oze zbyt wysokich stawek jest złe gdyż nie wymusza redukcji kosztów wytwarzania. Z drugiej strony kompletny brak wsparcia paraliżuje rynek. W polsce ogniwa są drogie gdyż nikt ich nie produkuje i nawet niema żadnego dystrybutora z prawdziwego zdarzenia.
Przydałby się jakiś obrotny importer fotowoltaiki z Chin .
OdpowiedzUsuńAle uważam , że technologia jest jeszcze za droga na Polskę . Przeciwny jestem też dopłatom . lepiej niech to będzie naprawdę dopracowane - pozyskiwanie energii , jej gromadzenie , włączanie w system .
@Bogdan
OdpowiedzUsuńTo co wymieniasz jako ew. pomoc państwa (infrastruktura, prawo) to raczej jego podstawowe obowiązki. Choć co do infrastruktury już można się spierać czy też nie lepiej by była wyjęta z objęć państwa, ale OK, niech będzie.
Nie wiem jakiej "pomocy technicznej" i "rzetelnej informacji" oczekujesz od państwa? To chyba taki żart? Nie są w stanie od kilkunastu lat napisać porządnej specyfikacji do przetargu i kupić nowych samolotów i to dla siebie. Naprawdę myślisz, że możesz liczyć na jakąś pomoc i rzetelną informację w jakiejkolwiek technicznej dziedzinie od "państwa"?
Co do ustawiania stawek to już lepiej by ustawił je rynek. To właśnie wykazał przykład hiszpański. W dodatku „państwo” jest mistrzem zmieniania reguł gry w jej trakcie. I niestety nie można jak by należało wstać od stolika i dać takiemu w zęby, bo to państwo ma monopol na aparat przymusu. Jeśli jacyś przedsiębiorcy zaufali państwu to zapłacą nie zapisany w ustawach, ale wszędzie obowiązujący podatek od głupoty. Miejmy nadzieję, że inni wyciągną wnioski z tego przykładu (off-topic on) zwłaszcza przyszli emeryci powinni (off-topic off). Praktycznie każda technologia jest na początku nieopłacalna i tego się raczej nie da zmienić. Jeśli jakaś technologia jest za droga to musi poczekać, aż inne zasoby się wyczerpią cena energii wzrośnie i już nie będzie droga, albo zostanie tak dopracowana, że jej koszty spadną i stanie się opłacalna obecnie, albo w międzyczasie wyskoczy coś nowego lepszego i opłacalnego i ją wyprze. Naturalna kolej rzeczy.
Oczywiście rozsądnie popierając dobrze rokujące technologie można by być może uniknąć jakichś przesileń i kryzysów energetycznych w przyszłości, które są oczywiście nieuchronne, ale... Problem w tym, że poparcie państwa zazwyczaj trafia nie tam gdzie trzeba. Robi się dobrze 1 osobie/firmie (co ładnie wygląda w TV), a 3 osoby/firmy za to dostają pałą po nerach (bo skądś trzeba było wziąć na tę pomoc). Niby robi się jakieś ekspertyzy techniczne, a w podświadomości decydentów ciągle wyświetlają się słupki sondaży opinii publicznej i licznik odmierzający dni do kolejnych wyborów. Naprawdę lepiej by państwo po prostu nie przeszkadzało i nie stawiało bezsensownych barier, to wystarczy.
Najlepszy przykład (może nie koniecznie OZE, ale energetyczny) efektywności pomocy państwa, który mnie ostatnio denerwuje to pakowanie całej góry kasy na instalację do wychwytywania i składowania CO2 (CCS) przy którejś elektrowni na węgiel brunatny (chyba Bełchatów). Zamiast postawić pilotażową instalację bloku pracującego na nadkrytycznych lub ultra-nadkrytycznych parametrach pary (a następnie jeszcze instalację dosuszania węgla) i poprawić znacząco sprawność wytwarzania energii, będziemy łapać i wtłaczać pod ziemię CO2 co znacząco tę sprawność obniża (ekologiczno/klimatyczne rezultaty będą żadne, a ekonomiczne bardzo dotkliwe). A zmiany sprawności są znaczne. Średnia sprawność obecnie eksploatowanych elektrowni to ok. 35%, blok pracujący na ultra-nadkrytycznych parametrach pary już ponad 50%, a z instalacją osuszania węgla może osiągnąć sprawność nawet ok. 60%. CCS powoduje spadek sprawności bloków energetycznych w zależności od ich sprawności wyjściowej o jakieś 5-10%. Jedna i druga droga prowadzi do ograniczenia emisji CO2 na jednostkę produkowanej energii o ok. 50%. Natomiast tylko droga poprawy efektywności bloków energetycznych poprawia znacząco wykorzystanie paliwa (nieodnawialnego).
Jeśli ktoś mi prosto (tak by prosty inżynier nie-energetyk zrozumiał) wyjaśni tok rozumowania "państwa" i uwarunkowania techniczno-ekonomiczne pakowania się w CCS i jakie to nam przynosi korzyści to będę wdzięczny.
Rząd niestety zaczyna racjonalnie działać jak już nie ma innego wyjścia. Obecny kryzys już znacząco obniżył zapotrzebowanie na energię i jeszcze się zapewne pociągnie, co akurat odwleka nieco wystąpienie kryzysu energetycznego. Co za tym idzie przyjdzie nam jeszcze poczekać na racjonalne działania "państwa" w interesujących nas kwestiach.
Pozdrawiam
Maciej
Taki off top dlatego jestem monarchistą. Po prostu władzy nie zależy żeby nam było dobrze bo nic z tego niema! A co do energii słonecznej to uważam że nawet teraz gdyby dobrze policzyć to była by ona opłacalna !! Nasze elektrownie pracują na węgiel i w szczycie kombinuje się z mocą żeby zapewnić prąd co jak wiadomo ZMNIEJSZA sprawność i tutaj idziemy w koszty typu zwiększone zużycie węgla!Gdybyśmy postawili elektrownie słoneczne to moglibyśmy zamknąć kilka najmniej opłacalnych kopalń ( przypomnę że wszyscy dopłacamy do polskiego górnictwa ale cześć kopalń jest opłacalna ). To mogło by spowodować ogromny spadek kosztów pośrednich jak granty dla górników ! Aha i pamiętajmy o dłuższej żywotności elektrowni węglowych gdy będą zapewniać ciągle stałą moc, a to tez są koszty odbudowy mocy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Piotr
Konkurencyjność energetyki słonecznej obniża ponad półwieczne dotowanie energetyki zawodowej. Jest oczywiste że jeżeli porównamy fotowoltaikę bez dotacji z energetyką konwencjonalną dotowaną na każdym stadium to trudno mówić o równej konkurencji. Dla przykładu CCS w Bełchatowie to koszt 500 000 mln euro !!! i całość sfinansowana zostanie z publicznych pieniędzy. - w taki sposób od dziesięcioleci tworzy się tanią energetykę węglową. Państwo finansuje najdroższe inwestycje w górnictwie i energetyce a potem wmawia społeczeństwu że to tania energia.
OdpowiedzUsuńProblem hiszpański nie polegał na tym że zaczęli oni dotować zieloną energię. Problem był w tym że na dotację wydawali za DUŻO i zapomnieli o infrastrukturze. Znacznie lepszy jest system niemiecki w którym stawki za zieloną energię spadają z roku na rok tak aby docelowo cena zielonej i zawodowej energii się spotkały .
odpowiednia dotacja do fotowoltaiki w obecnej sytuacji byłaby dla polski dobra gdyż stworzyłaby rynek. Inwestorzy zauważyliby polskę jako rynek zbytu i inwestycji. Jest tu jednak kilka warunków do spełniania.
- dotacja musi wymuszać spadek cen
(z roku na rok musi się zmniejszać)
- należy uprościć prawo energetyczne dla małych instalacji
- należy poprawić infrastrukturę
W obecnej sytuacji trudno
Pomysł zmniejszania cen jest bardzo dobry !!! Ukróca brak chęci do inwestycji w badania nad tańszymi technologiami. I jak mówię moim zdaniem może to się nawet okazać opłacalne przy dzisiejszych systemach dopłacania do energetyki
OdpowiedzUsuńPiotr
"Wyobraźmy sobie inwestora, który swój ekologiczny biznes opierał o gwarantowaną stawkę 44 centów na 10 lat a po dwóch latach ma przychody o 30% mniejsze"
OdpowiedzUsuńInwestor przyjmujący takie założenia i nie posiadający opracowanej strategii wyjścia nie powinien być inwestorem i słusznie poniesie straty. Inwestowanie dużych pieniędzy w biznes powiązany z pieniędzmi państwowymi to czysty hazard. Potencjalnie duże zyski, przy dużym ryzyku znacznych strat.
Państwo zrobi najlepiej jeśli się będzie trzymało z dala i nie bedzie się wtrącać. Jakikolwiek trwały i sensowny rozwój następuje tam, gdzie państwo się nie miesza. Mieszanie się państwa daje efekt baniek, gwałtownych wzlotów i upadków w miarę jak zmieniają się rządzący i sposoby ingerowania. Stratni są wtedy wszyscy: podatnicy, inwestorzy i klienci.
Teoretycznie pożądane obniżenie podatków dla OZE, też jest niebezpieczne dla stabilnego rozwoju - gdy ulgi zostaną z jakiegoś powodu zniesione, stabilne do tej pory rozwiązania przestają być opłacalne.
Dopłaty zaburzają opłacalność ekonomiczną niektórych rozwiązań. W efekcie do sprzedaży trafiają np. biopaliwa, których prdukcja jest bezsensowna i szkodliwa, a które przy braku specjalnego traktowania nigdy by do sprzedaży nie trafiły.
Likwidacja przeszkód prawnych: tak. Faworyzowanie: nie.
Dopłaty mają być może jeden sens - stymulowanie projektów badawczych strategicznych i specyficznych dla danego obszaru. W polsce byłaby to kooordynacja, współdziałanie i częściowo finansowanie (np. poprzez gwarancje kredytów) technologii podziemnego zgazowywania węgla, wykorzystania energii geotermalnej, magazynowania gazów i sprężonego powietrza w podziemnych strukturach geologicznych. Te aspekty są ważne dla polski i jednocześnie niewystarczająco rozwijane w innych krajach. Wg. mnie nie ma sensu w polsce dopłacać do prac nad PV, bo gdzie indziej już nad tym pracują, a z efektów ich pracy i tak mu skorzystamy kupując tanie i wydajne panele PV.
--
pozdowienia dla anonima-monarchisty :)
"Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad. Wolność jest wtedy, kiedy dobrze uzbrojona owca podważa wynik głosowania!
Benjamin Franklin"
Dziękuję za pozdrowienia :) i również pozdrawiam. Nie chciał bym zmieniać nazbyt tematu rozmowy ale tutaj można zobaczyć czym zajmują się polskie sądy
OdpowiedzUsuńhttp://wiadomosci.onet.pl/1997599,11,item.html
Takie mamy ustawodawstwo niestety ja bym wolał żeby ta babcia nie płaciła podatków ale przynajmniej po zapomogę nie przyjdzie bo w końcu z czego ma ona żyć.
A co do OZE to najbardziej martwię się że jak tylko stanie się to minimalnie opłacalne to zaraz zaczną ludziom dodatkowe akcyzy wymyślać ehh ;/
Piotr
akcyza już jest
OdpowiedzUsuńPrzykład Hiszpanii pokazuje problemy wynikające z nieprzewidywalności niektórych źródeł OZE.
OdpowiedzUsuńO ile dzienne wahanie zużycia już jest pewnym problemem, to wahania ilości energii wytwarzanej z wiatru i słońca są już zabójcze, bo totalnie nieprzewidywalne.
Ponieważ jeszcze długo nie będziemy mieć działających na odpowiednią skalę systemów magazynowania energii, pozostają dwa wyjścia:
- ograniczamy produkcję 'niestabilnej' energii OZE do poziomu, który nie rozwala nam sieci energetycznej
- dynamicznie dopasowujemy zużycie energii do poziomu produkcji (tam gdzie się da)
To pierwsze oznacza zamrożenie OZE na niewielkim poziomie.
To drugie oznacza zmiany u odbiorców. Np. duże zakłady przemysłowe, które odbiór energii mogą realizować w określonych momentach (tam gdzie proces technologiczny na to pozwala). Taka dynamiczna 'taryfa nocna'. Odbiorcy indywidualni, wyposażeni w inteligentne liczniki energii, które potrafią zasygnalizować i włączyć dodatkowy obwód i odbiorniki, gdy jest nadprodukcja energii. Taka, dużo tańsza niż normalnie energia, mogłaby być wykorzystania do zagrzania wody w zbiorniku, zasilenia ogrzewania kumulacyjnego, domrożenia zamrażarki czy chłodni, naładowania akumulatorów w samochodzie elektrycznym (i nie tylko: wszędzie tam gdzie mamy aku ładowane z sieci, ładowanie ich podczas nadprodukcji jest optymalne)
@ JAKO
OdpowiedzUsuń"O ile dzienne wahanie zużycia już jest pewnym problemem, to wahania ilości energii wytwarzanej z wiatru i słońca są już zabójcze, bo totalnie nieprzewidywalne."
Nie do końca się z tobą zgodzę. W przypadku energie wiatru zmienność jest duża lecz przewidywalna. Podobnie w przypadku słońca tu mamy do czynienia ze ściśle określoną cyklicznością a w dodatku z korelacją dziennego dobowego szczytowego zużycia.
- moc wiatraka zmienia się z kwadratem prędkości wiatru, zatem dwukrotne silnieszy wiatr to cztery razy więcej prądu
OdpowiedzUsuń- wiatraki o poziomej osi po przekroczeniu granicznej prędkości wiatru są automatycznie zatrzymywane by zapobiec ich zniszczeniu
- każdy panel PV dostarcza dużo więcej energii gdy jest bezpośrednio oświetlony (niektóre typy lepiej się sparwują przy rozproszonym świetle, ale mimo wszystko przy bezpośrednim dają dużo więcej) - wyobraźmy sobie dużą farmę słoneczną nad którą przepływają chmury 'baranki' które co 2-3 minuty pogrążają farmę na zmianę w ostrym świetle i w cieniu - wykres zmian mocy przyprawi o zawroty głowy energetyków którzy będą to mieli podłączyć do sieci
Jeśli powyższe fakty powiążemy ze znaną wszystkim trafnością prognoz meteorologów, to wyjdzie nam, że TEORETYCZIE moc można by jako-tako przewidywać. Jednak każdy już musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, jak ta TEORIA działałaby w polskich realiach w PRAKTYCE.
Podkreślam, że jestem zwolennikiem OZE, ale też realistą. Dlatego uważam, że problemy z energią nie zostaną rozwiązane na 'górze' lecz przez zwykłych Kowalskich, którzy na podstawie RZETELNYCH informacji sami wyliczą, że powinni budować dom dobrze izolowany, z wentylacją z odzyskiem ciepła. Kowalski sam zdecyduje o pozyskiwaniu jak największej ilości energii z OZE: - zamontuje kolektory słoneczne by mieć darmową ciepłą wodę przez pół roku,
- zamontuje gruntowy wymiennik ciepła, by mieć darmowy chłód w lecie i wstępne podgrzewanie powietrza zimą
- być może, jeśli będzie miał odpowiednie warunki i ceny będą odpowiednie, zainstaluje mały wiatrak lub MEW
- być może, gdy ceny spadną, zainstaluje panele PV, ale raczej bez dużej baterii akumulatorów
I przede wszystkim Kowalski będzie wiedział, że (do momentu jakiegoś gigantycznego przełomu) energia jest trudno dostępna i nie można jej marnować. I do tego Kowalski dostosuje swoje życie.
To Kowalscy będą motorem rewolucji energetycznej. I zrobią to nie DZIĘKI rządzącym, ale WBREW rządzącym.
trochę zboczyliśmy z tematu ale te kwestie też warto rozwinąć.
OdpowiedzUsuńChoć zmienność energii pozyskiwana z poszczególnych oze podlega dużym wahaniom to jednak prognozowanie mocy elektrowni słonecznych czy wiatrowych nie stanowi większego problemu.
Po pierwsze zajmują się tym meteorolodzy z prawdziwego zdążenia a nie Ci znani z prognoz w TVN meteo. Kiedyś przeglądałem dane z ENGRIDU irlandzkiego operatora turbin wiatrowych i odchyłki od prognozowanych mocy a mocy rzeczywistych były naprawdę niewielkie. Nie twierdze że jest to prosta sprawa ale prognozowanie mocy z PV czy wiatru nie stanowi dla systemu większego problemu.
Samo zużycie energii podlega dużym wahaniom i też nie oglądamy black out-ów co tydzień
Ale w Irlandii wiatry związane są ze stałymi prądami morskimi które nie wachają się aż tak w ciągu roku.
OdpowiedzUsuńChyba
Lubię takie artykuły.
OdpowiedzUsuń