W zeszłym roku pisałem trochę o certyfikatach energetycznych dla budynków. Zgodnie z przyjętą definicją pod pojęciem energii pierwotnej zużywanej przez budynek brana jest jedynie energia nieodnawialna. Choć w pewnych kwestiach założenie to może być słuszne sprawia, że z certyfikatu nic nie wynika. Wystarczy, że certyfikatom uzna, że zamiast węgla palimy słomą i nawet słabo ocieplony dom może na certyfikacie wyglądać na oszczędny czy ekologiczny. Szerzej na ten temat pisałem we wpisie Certyfikaty energetyczne, – co należy wiedzieć, aby go zrozumieć.
Przyglądając się bliżej metodologii szybko natrafiłem na więcej absurdów i nieścisłości popatrzmy chociażby na. Współczynnik nakładu nieodnawialnej energii pierwotnej wi na wytworzenie i dostarczenie nośnika energii lub energii do budynku - (ważne zapamiętajmy czego dotyczy ten współczynnik)
Od razu, co się rzuca w oczy to dziwnie podobne liczby dla węgla, gazu, opału. Nawet bez liczenia widać, że coś jest nie tak. Jeżeli dla węgla wydobywanego w Polsce nakład 10% na wydobycie i transport można uznać za realną wartość to twierdzenie, że taki sam 10% nakład wystąpi w przypadku oleju opałowego, który musi być przetworzony, wydobyty ze złoża, w postaci ropy, transportowany z dalekiej Rosji do rafinerii i jeszcze raz transportowany do odbiorcy końcowego i w tym przypadku też jedynie 10% energii jest tracone – żarty.
Jeszcze bardziej absurdalna sytuacja jest w odniesieniu do energii odnawialnej. W przypadku kolektorów słonecznych przyjęto wartość nadkładu 0.0 co nie jest prawdą, gdyż kolektory słoneczne, dla ścisłości cała instalacja w czasie pracy pobiera energię elektryczną zazwyczaj nieodnawialną do napędu pompy. Choć udział tej energii nie jest duży w odniesieniu do energii pozyskanej to jednak występuje i należy go wykazać we wskaźniku.
Z drugiej strony zastanawia mnie jak ustawodawca wyliczył wskaźnik 0.7 dla ogniw fotowoltaicznych, gdyż akurat w tym przypadku wskaźnik powinien rzeczywiście być 0.0 Jaka to energia nieodnawialna jest zużywana na cytuję ”... wytworzenie i dostarczenie nośnika energii lub energii do budynku… „ Jednym słowem ustawodawca stworzył definicję do której się nie stosuje lub twierdzi że do dostarczenia promieniowania słonecznego do ogniwa zażywana jest jakaś energii nieodnawialna a do kolektora nie. – tylko Jaka ? - absurd !!!! A Może ustawodawca w ogóle nie wie jak jest pozyskiwana energia w przypadku kolektorów słonecznych i ogniw fotowoltaicznych. Sądząc po merytorycznej jakości przyjętej metodologii taką hipotezę też trzeba rozważyć.
Już sama wstępna i pobieżna analiza metodologii wskazuje na brak wiedzy twórców i dużą nierzetelność w tworzeniu założeń. Fakt ten sprawia, że wyliczony w ten sposób certyfikat ma niewielką wartość merytoryczną i niewiele wspólnego z rzeczywistością w myśl zasady papier wszystko przyjmie.
Przyglądając się bliżej metodologii szybko natrafiłem na więcej absurdów i nieścisłości popatrzmy chociażby na. Współczynnik nakładu nieodnawialnej energii pierwotnej wi na wytworzenie i dostarczenie nośnika energii lub energii do budynku - (ważne zapamiętajmy czego dotyczy ten współczynnik)
Od razu, co się rzuca w oczy to dziwnie podobne liczby dla węgla, gazu, opału. Nawet bez liczenia widać, że coś jest nie tak. Jeżeli dla węgla wydobywanego w Polsce nakład 10% na wydobycie i transport można uznać za realną wartość to twierdzenie, że taki sam 10% nakład wystąpi w przypadku oleju opałowego, który musi być przetworzony, wydobyty ze złoża, w postaci ropy, transportowany z dalekiej Rosji do rafinerii i jeszcze raz transportowany do odbiorcy końcowego i w tym przypadku też jedynie 10% energii jest tracone – żarty.
Jeszcze bardziej absurdalna sytuacja jest w odniesieniu do energii odnawialnej. W przypadku kolektorów słonecznych przyjęto wartość nadkładu 0.0 co nie jest prawdą, gdyż kolektory słoneczne, dla ścisłości cała instalacja w czasie pracy pobiera energię elektryczną zazwyczaj nieodnawialną do napędu pompy. Choć udział tej energii nie jest duży w odniesieniu do energii pozyskanej to jednak występuje i należy go wykazać we wskaźniku.
Z drugiej strony zastanawia mnie jak ustawodawca wyliczył wskaźnik 0.7 dla ogniw fotowoltaicznych, gdyż akurat w tym przypadku wskaźnik powinien rzeczywiście być 0.0 Jaka to energia nieodnawialna jest zużywana na cytuję ”... wytworzenie i dostarczenie nośnika energii lub energii do budynku… „ Jednym słowem ustawodawca stworzył definicję do której się nie stosuje lub twierdzi że do dostarczenia promieniowania słonecznego do ogniwa zażywana jest jakaś energii nieodnawialna a do kolektora nie. – tylko Jaka ? - absurd !!!! A Może ustawodawca w ogóle nie wie jak jest pozyskiwana energia w przypadku kolektorów słonecznych i ogniw fotowoltaicznych. Sądząc po merytorycznej jakości przyjętej metodologii taką hipotezę też trzeba rozważyć.
Już sama wstępna i pobieżna analiza metodologii wskazuje na brak wiedzy twórców i dużą nierzetelność w tworzeniu założeń. Fakt ten sprawia, że wyliczony w ten sposób certyfikat ma niewielką wartość merytoryczną i niewiele wspólnego z rzeczywistością w myśl zasady papier wszystko przyjmie.
Rzeczywiście, współczynnik nakładu tak znacząco różniący się między kolektorami a fotowoltaiką niepokoi. Jedyne, co mi do głowy przychodzi, to chęć ujęcia w tym współczynniku nakładu energetycznego na wyprodukowanie całej instalacji PV.
OdpowiedzUsuńZresztą i tak to nie ma znaczenia, bo kto rozsądny, nie będzie patrzyć na wskaźnik zużycia energii pierwotnej nad kolorową skalą, tylko na wskaźnik zużycia energii końcowej, który go powinien bardziej interesować.
@ krzysztof
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje że w przypadku fotowoltaiki ujęto nakład energetyczny na wyprodukowanie urządzeń ale dlaczego tego nakładu nie uwzględniono w przypadku kolektorów ? To po pierwsze a po drugie w definicji wskaźnika wyraźnie jest napisane
Współczynnik nakładu nieodnawialnej energii pierwotnej wi na wytworzenie i dostarczenie nośnika energii lub energii do budynku
wyraźnie pisze że chodzi o nakład na dostarczenie energii lub nośnika a nie nakład na produkcję urządzeń.
Tak czy inaczej jest pokrętnie i niejasno dlaczego różne rodzaje energii są oceniane różną miarą ??
IMHO drugą możliwością (po niewiedzy/niekompetencji) jest zniechęcanie do indywidualnej PV.
OdpowiedzUsuńJak już kiedyś pisałem, rząd nie jest zainteresowany uniezależnieniem się obywateli od 'centralnej' energii elektrycznej.
Haracz wliczany do ceny prądu jest łatwy do ściągnięcia (trudny do ominięcia), co jest szczególnie istotne w obliczu gigantycznych opłat za emisję, które zostaną wkrótce narzucone Polsce i będą musiały być przerzucone na nas, klientów końcowych.
Mam pytanie, chociaż to może temat na inny wpis. Czy można legalnie stworzyć w domu/budynku/firmie odrębną instalacje elektryczną która byłaby zasilana przez wiatrak albo ogniwo? (zakładam że będą akumulatory) Czy trzeba od czegoś takiego odprowadzać podatek?(instalacja czy też energia)
OdpowiedzUsuńBo z jednej strony tak, biorąc za przykład ogniwa - wiem że to nieopłacalne, ale teoretycznie nie płaci się za prąd powstały w baterii, więc teoretycznie można by stworzyć odpowiednio dużą baterie aby przez jakis czas zasilać taką instalacje przez reakcje chemiczne i nie płacić podatku.
Z drugiej jednak strony, producenci energii elektrycznej są zobowiązani pod jakimiś tam paragrafami do płacenia akcyzy(chyba).
Więc jestem w rozterce, bo taką instalacje np. do oświetlenia moznaby zastosować, ale nie wiem czy to legalne?
Ciekawy
@ Jako
OdpowiedzUsuńTo trochę zakrawa na teorię spiskową - ale kto wie
@ ciekawy
Na własny użytek można legalnie zamontować sobie ogniwa czy wiatrak na dachu i nie płaci się od tak wyprodukowanej energii podatku - jak na razie.
"Z drugiej jednak strony, producenci energii elektrycznej są zobowiązani pod jakimiś tam paragrafami do płacenia akcyzy(chyba)."
OdpowiedzUsuńProducentem zostałbyś gdybyś próbował energię sprzedać (nawet tę z baterii).
Produkcja na własny użytek (ale do pewnej mocy - nie pamiętam jakiej) jest bezproblemowa.
Dobry sprzedawca np. wiatraków powinien udzielić ci informacji o wszelkich formalnościach.
"To trochę zakrawa na teorię spiskową - ale kto wie "
1. wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że rząd (nie tylko nasz) dąży do zacieśniania kontroli nad obywatelami, a nie do luzowania
2. ja sobie nic nie wymyśliłem - patrzę tylko na działania rządu (a nie na słowa), i wychodzi mi, że jeśli coś się robi z OZE, to tylko z zewnętrznego przymusu, a nie z wewnętrznego przekonania - ale może Ty masz lepsze zdanie o działaniach rządu w sprawie OZE niż ja ...
Biorąc pod uwagę dwa powyższe punkty, chłodna logika podpowiada to co napisałem wcześniej.
Moje zdanie na temat polskich działań w sprawie OZE jest od początku krytyczne o czym często pisałem. Tylko przyczyn upatruję nieco gdzie indziej
OdpowiedzUsuńWszystkie takie zagadnienia muszą być czytelnie opisane, być zgodne z obowiązującym prawem i przepisami. Jeśli pojawiają się nieprawidłowości to trzeba wprowadzić poprawki. Bardzo dobrze udało się tutaj omówić zagadnienie certyfikatów energetycznych dla budynków i niejasności wynikających z unormowań.
OdpowiedzUsuń