Szukaj na tym blogu

sobota, 24 stycznia 2009

Polski system wsparcia OZE – nagroda za nieróbstwo.



Chociaż ministerstwo gospodarki ustami Zbigniew Kamieński, dyr. Departamentu Energetyki mówi, że nasz system wsparcia OZE jest dobry ja się zastanawiam, jaki cel przyświeca ministerstwu. Czy rzeczywiście pragnie ono wspierać czyste technologie wytwarzania energii czy wręcz przeciwnie zdyskredytować ten rodzaj energii jako drogi i nieskuteczny?

Polski system wsparcia OZE?

System wsparcia OZE po pierwsze wspiera tylko dużych wytwórców o tym już pisałem. A opiera się na

1 – olbrzymiej ilości zbędnej biurokracji
2 - gwarancjach zakupu zielonej energii.
3 – świadectwach pochodzenia / zielonych certyfikatach

Wolny rynek tam gdzie nie trzeba

Za produkcję zielonej energii przysługują zielone certyfikaty, które można odsprzedawać. Jest to dodatkowe źródło przychodów dla wytwórców OZE. Sprzedaż następuje na giełdzie energii a kupującymi są koncerny energetyczne, które we własnym zakresie nie wytworzyły wystarczająco zielonej energii, dlatego muszą kupić odpowiednią liczbę zielonych certyfikatów lub zapłacić opłatę zastępczą. Z racji, że ilość zielonej energii na rynku jest ciągle za mała ceny zielonych certyfikatów trzymają się wysoko w okolicach opłaty zastępczej.

Ile zarabia producent zielonej energii

Za każdą wytworzoną MWh producent otrzymuje średnią cenę energii w danym roku + wartość sprzedanego certyfikatu.

W 2008 byłoby to 128 zł + 242zł za certyfikat, czyli 370 zł za MWh.


Nagroda za bycie zielonym

Wyliczone 370 zł otrzymują w Polsce wszyscy wytwórcy „zielonej energii” niezależnie od kosztów i technologii. Nie trzeba chyba żadnych dodatkowych wyjaśnień, aby zauważyć, że taki system jest
1 – bardo drogi
2 – niesprawiedliwy
3 – premiuje stare technologie
4 – nie daje szans na rozwój nowych technologii, które wymagają długoterminowego wsparcia.

Podstawową wadą Polskiego systemu wsparcia OZE jest fakt, że nie rozróżnia on technologii i kosztów, jakie trzeba ponieś na ich uruchomienie. Innowacja nie jest mile widziana. Dziś cena zielonej energii jest wysoka jutro może być niska, żaden inwestor nie zaryzykuje wdrażania technologii, która osiąga rentowność po kilku czy kilkunastu latach jeżeli system dziś daje wsparcie a jutro... - nie wiadomo. Dlatego w Polsce rozwijają się technologie z zakresu OZE które tak naprawdę mogłyby bez problemu konkurować na wolnym rynku. Pytanie po co w takim razie je wspierać. Szerokim strumieniem pompuje się publiczne pieniądze w prywatne firmy. Czy zasadne jest np. wspieranie elektrowni wodnych, które produkują prąd taniej niż elektrownie węglowe? Niezależnie czy dostały by te certyfikaty czy nie i tak by działały.

Widać nić się nie wydaje tak łatwo jak publiczne pieniądze.

Jeden z precedensów

Skala rozrzutności polskiego systemu wsparcia jest tak duża, że powoduje wypatrzenie rynku i to nie tylko energii. Polskie elektrownie węglowe również zwietrzyły interes w certyfikatowym szaleństwie wchodząc przez furtkę zwaną biomasa. Mimo iż dodawanie drewna do węgla obniża sprawność kotłów, turbin (kocioł podaje parę o niższej temp a to wpływa na obniżenie sprawności turbiny) a co za tym idzie całego procesu wytwarzanie energii. Polski ustawodawca uznał, że jest to dobre działanie i należy je wspierać w imię ochrony środowiska. Zyski z produkowanej tak energii okazały się tak duże, że elektrownie z powodzeniem konkurują o drewno z wytwórcami mebli:) Najlepsze gatunkowo drewno wędruje do kotła a trociny do mebli. Na szczęście jest szansa, że ten proceder zostanie w końcu zakończony. Kilka osób przejrzało chyba na oczy i zauważyło, że coś jest nie tak. Nawet, jeżeli założymy, że spalanie biomasy daje zerowy bilans, CO2 to trudno mówić o zerowym bilansie, jeżeli 50-letnie drzewo spalamy w kilka sekund a na jego miejsce nie sadzimy nowego.

Z punktu widzenie ograniczania emisji, CO2 priorytetem powinno być budownictwo drewniane gdyż w tym przypadku zgromadzony w drewnie dwutlenek węgla zostaje w nim zatrzymany dłużej niż rośnie nowe drzewo. Jest to oczywisty fakt dla osób zajmujących się ochroną środowiska, lecz nie dla ministerstwa, dla którego liczą się słupki a jak pisałem ostatnio papier wszystko przyjmie a skoro spalanie drewna daje redukcję emisji (na papierze), więc jest wszystko OK.

Zapewne dla pana Zbigniewa Kamieńskiego wszystko w systemie jest OK. pieniądze są wyjadane słupki rosną cena energii też. A to czy rozwija się energetyka odnawialna to już jest zupełnie inna sprawa.

13 komentarzy:

  1. Polski system wsparcia OZE jest skierowany jak napisałeś tylko dla małych/dużych firm inwestujących w wytwarzanie zielonej energii. Oddolne czyli prywatne inicjatywy są skutecznie blokowane przez wyjątkowo idiotyczne przepisy i biurokracje. Piotr z futurebloga miał okazję się o tym przekonać prowadząc rozmowy z firmą Helix dotyczące dystrybucji ich turbin w Polsce: „Niestety zniechęciły ich polskie warunki prawne. Z naszych rozmów z Urzędem Regulacji Energetyki wynika, że uzyskanie pozwolenia na przyłączenie nawet takiej prostej przydomowej turbiny jest niesamowicie czasochłonne (nawet 6 miesięcy), a i tak nie mamy gwarancji uzyskania zgody.”

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyny sposób to piętnować te przepisy i liczyć na opamiętanie władzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Bogdan: zielone certyfikaty to to samo, co świadectwa pochodzenia.

    Energia z certyfikatami i same certyfikaty kupowane są przez zakłady energetyczne, czyli dostawców. Oni nie produkują energii w ogóle.

    I dlaczego uważasz, że taki system premiuje tylko dużych producentów pracujących na przestarzałych urządzeniach?

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Krzysztof
    Świadectwo pochodzenia to nie do końca jest to samo co zielony certyfikat (tak czysto formalnie). Ale niewątpliwie łącza się ze sobą

    Dlaczego system jest zły:
    - wszystkim daje po równo niezależnie czy ktoś potrzebuje wsparcia czy nie.
    - wymogi formalne, przyłączenie, koncesja sprawia że małych mocy nie opłaca się przyłączać

    - inwestuje się w technologie które są obecnie najtańsze w budowie przez co dają możliwość szybkiego zarobku np wspólspalanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Bogdan: zielony certyfikat to nic innego jak świadectwo pochodzenia energii ze źródła odnawialnego. Czerwony to świadectwo pochodzenia z kogeneracji. Jeśli się mylę, będę wdzięczny za źródło do poczytania.

    System nie powinien dawać wsparcia tym, którzy potrzebują, tylko nagrodę tym, którzy na nią zasługują produkując zieloną energię. Myślę, że właśnie z tego powodu jest to bardzo demokratyczny i rynkowy mechanizm.

    OdpowiedzUsuń
  6. Krzysztofie i tu się z Tobą fundamentalnie nie zgodzę. W demokracji nie możesz dawać nagrody z publicznych pieniędzy komuś że zechciał produkować czystą energię. Nie można łamać fundamentalnych praw wolnego rynku.
    Nie zgadzam się aby elektrownie wodne produkujące energię taniej niż węglowe dostawały ekstra 240zł/MWh tylko dlatego że jest to OZE - Jak długo można ciągnąc taki system i ile on kosztuje podatników. Skoro zielona energię da się produkować tanio to trzeba to robić a nie marnować pieniądze podatników na "nagrody". System wsparcia musi wymuszać na OZE redukcje ceny!

    Wsparcie Dla OZE powinno wspierać rozwój czystych technologii produkcji energii czyli Publiczne pieniądze powinny być wydawana na technologie

    - czyste
    - tanie
    - najlepiej rokujące na przyszłość to znaczy że w przyszłości będą w stanie konkurować na wolnym rynku

    niema możliwości aby do całej produkowanej energii z OZE wiecznie się dopłacało. System tego nie wytrzyma Zielona energia musi tanieć a obecny system tego nie wymusza.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Bogdan: pozwolę sobie odnieść się do Twojej wypowiedzi po kawałku.

    "W demokracji nie możesz dawać nagrody z publicznych pieniędzy komuś że zechciał produkować czystą energię."
    Przecież nie dokładasz nikomu grosza z publicznych pieniędzy. Koszt zielonego certyfikatu jest pokrywany z kieszeni końcowego odbiorcy prądu. Czyli Twojej lub mojej.

    "Nie można łamać fundamentalnych praw wolnego rynku."
    Ale można go regulować. Tak jak wymagasz, by produkty sprzedawane na rynku były bezpieczne dla użytkowników, tak możesz wymagać ich nieszkodliwości dla środowiska.

    "Jak długo można ciągnąc taki system i ile on kosztuje podatników."
    Kosztuje on podatników tyle, co jego administracja.

    "Skoro zielona energię da się produkować tanio to trzeba to robić a nie marnować pieniądze podatników na "nagrody"."
    Sęk w tym, że energia zielona nie jest konkurencyjna cenowo z energią z węgla. Nawet ta wodna, bo przecież koszt energii to nie koszt wody, napraw turbin i pensji obsługi, ale też koszt budowy elektrowni wodnej i wywłaszczenia mieszkańców domów, które sztuczny zbiornik zaleje.

    "Zielona energia musi tanieć a obecny system tego nie wymusza."
    Zielona energia (czyli energia + certyfikat) nie ma prawa dziś tanieć, bo jest jej za mało.
    Ale tanieć będzie, bo dzięki certyfikatowi jej produkcja się opłaca.

    OdpowiedzUsuń
  8. opacznie mnie zrozumiałeś

    Pieniądze na zielone certyfikaty idą z publicznych pieniędzy tyle że nie bezpośrednio z podatków.

    To że Firma energetyczna kupuje certyfikat nie oznacza że ona pokrywa jego koszty. Oczywiste jest że to przekładane na konsumentów. W postaci dodatkowej opłaty.
    Zwal jak zawał i tak za zielone certyfikaty płacimy MY a koszt ten zafiksowany jest w cenie za prąd. I jest to forma przymusowej daniny publicznej.

    piszesz
    Sęk w tym, że energia zielona nie jest konkurencyjna cenowo z energią z węgla. Nawet ta wodna, bo przecież koszt energii to nie koszt wody, napraw turbin i pensji obsługi, ale też koszt budowy elektrowni wodnej i wywłaszczenia mieszkańców domów, które sztuczny zbiornik zaleje.

    - nie jest konkurencyjna bo nie ma presji żeby była. Skoro dostaje się 370zł za MWh to w jakim celu produkować taniej.
    Nie zgadzam się z tym aby skoro są takie możliwości techniczne pieniądze konsumenta były wydawane w miejsce gdzie nie są potrzebne.

    Wiesz ile zarabiają prywatne koncerny na wspólspalaniu biomasy czy na turbinach wiatrowych. Dziś wszystkie działki nadające się na budowę farmy wiatrowej są już zarezerwowane. Firmy licytują się między sobą bo to taki interes. Dlaczego nie widzimy wszędzie wiatraków ? - bo nasz system energetyczny nie może więcej przyjąć i to jest głowna bariera rozwoju OZE w polsce. Wcale nie cena.

    Widziałem opracowanie w którym produkcja energii z wiatru 1MWH kosztuje w PL 160zł(wszystkie koszty) to czemu Płacimy za nią 370 ? Czy wg ciebie jest to zasadne ?

    W Irlandii farmy wiatrowe dostają wsparcie na 10 lat a potem muszą działać na wolnym rynku. Dzięki temu inwestują i szukają oszczędności a ceny energii nie rosną jak szalone.

    To jest pewien mit że OZE jest taka droga. Często nie jest ale w interesie producentów zieleniej energii jest zawyżanie kosztów aby uzasadniać dopłaty - horrendalne dopłaty.

    Energetyka wodna była w Polsce od zawsze na długo przed wsparciem dla OZE skoro wtedy były rentowne to czemu teraz wyciągają rękę o wsparcie ? Koszt energii z dużej elektrowni wodnej to 50 zl / MWh. to sa koszty wynikające z obługii i amortyzacji urządzeń. A dostają 370 zl - w mojej ocenie to jawne okradanie konsument.

    Krzysztofie moje zdanie jest takie że jak się da energię musi się produkować jak najtaniej a obciążając konsumenta daniną publiczną trzeba te pieniądze wydawać jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Bogdan
    "Widziałem opracowanie w którym produkcja energii z wiatru 1MWH kosztuje w PL 160zł(wszystkie koszty) to czemu Płacimy za nią 370 ? Czy wg ciebie jest to zasadne ?"

    Płacimy za nią tyle, bo jest jej w systemie za mało. Jak będzie jej więcej, będziemy płacili mniej. I cieszy mnie to, że jej cena jest póki co tak wysoka, bo daje dobrą motywację do inwestycji w takie źródła.

    OdpowiedzUsuń
  10. nawet jak by zielone certyfikaty były po 1000zł to i tak wiej energii z wiatru by nam nie przybyło. Już kiedyś o tym pisałem że nie cena jest problemem. A w obecnym systemie jedynie marnujemy pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tam się cieszę, że akurat energii z wiatru od tego nie przybędzie. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. krzysztofie - W mojej ocenie jeżeli obciąża się kogoś dodatkowym kosztem w tym przypadku zielonym certyfikatem to te pieniądze należy nad wyraz dobrze wydać. Nie można ich od tak rozdawać - takie jest moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Moim zdaniem ten mechanizm jest całkiem dobry, bo w jasny i przejrzysty sposób nagradza za produkcję zielonej energii. A ten, kto otrzyma nagrodę, powinien móc wydać ją na to, na co ma ochotę, choćby była to największa głupota.

    Odnosząc się do kwestii zużywania przez elektrownie biomasy, sprawa jest już rozwiązana. Bo rozporządzeniem minister gospodarki ustalił, że drewno z lasu to nie biomasa.

    Pomysł na kolejny wpis z cyklu: jak według Ciebie powinien wyglądać mechanizm wsparcia OŹE?

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zawsze są mile wdziane pod warunkiem że są w jakiś sposób związane z tematem i nie są reklamą urządzenia lub usługi.

Jeżeli chcesz zamieścić link "klikalny" użyj kodu HTML

<a href="długi_link"> jakaś_nazwa</a>
(z zachowaniem cudzysłowu)


Jeżeli nie posiadasz konta na Blogerze i zamieszczasz anonimowy komentarz podpisz się