Czytając branżowe media coraz częściej można znaleźć informacje o tym jak kolejny europejski kraj obniża wysokość dopłat do energii odnawialnej. Jedni tłumaczą to kryzysem drudzy zmową lobby związanym z paliwami kopalnymi ja określiłbym to powrotem do normalności.
Po pierwsze branża OZE nie może zapominać że wraz ze wzrostem udziału energii odnawialnej w rynku jej cena musi spadać aby w którymś momencie zbliżyła się do ceny rynkowej. Jeżeli odnawialne źródła energii mają w perspektywie kilkunastu lat zapewniać europie kilkadziesiąt procent energii nie może być to energia kilkukrotnie droższa od energii z paliw kopalnych.
Po drugie technologia wytwarzania zielonej energii która w perspektywie lat nie jest w stanie obniżać kosztów nie jest warta rozwoju i wsparcia. Nie jest sztuką produkować zieloną energię za wszelką cenę. Sztuką jest osiągnięcie ceny zielonej energii na poziomie akceptowanym przez konsumentów.
Koszty wdrożenia poszczególnych technologii z zakresu energetyki odnawialnej spadają z tego względu powinno zmniejszać się wsparcie udzielane tym technologiom. Nie jest to w żadnym względzie ograniczanie rozwoju OZE lecz uzdrowienie silnie dotowanego rynku. Zbyt wysokie dopłaty wcale nie przyśpieszają rozwoju rynku energetyki odnawialnej lecz prowadzą do patologii które najlepiej widać u nas w kraju na przykładzie energetyki wiatrowej. Mimo iż jak się szasuje do 2020r uda się przyłączyć do sieci 3-4GW farm wiatrowych zostało wydanych pozwoleń na 12GW a chętnych jest na kolejne 50GW. W takiej sytuacji nikt nie dba o koszty, liczy się tylko pozwolenie bo to najtrudniej uzyskać a farma przyłączona do sieci to żyła złota dla szczęśliwca który przebrnął przez wszystkie procedury - czy to jest zdrowa sytuacja? W normalnych warunkach wysokość wsparcia powinna wymuszać konkurencję cenową a co za tym idzie wymuszać poszukiwanie redukcji kosztów przez inwestorów. Z tego względu potrzebujemy w Polsce bardziej elastycznego systemu wsparcia dla energetyki odnawialnej uzależnionego od technologii i na bieżąco dostosowywanego do aktualnych kosztów inwestycji w poszczególne technologie.
Po pierwsze branża OZE nie może zapominać że wraz ze wzrostem udziału energii odnawialnej w rynku jej cena musi spadać aby w którymś momencie zbliżyła się do ceny rynkowej. Jeżeli odnawialne źródła energii mają w perspektywie kilkunastu lat zapewniać europie kilkadziesiąt procent energii nie może być to energia kilkukrotnie droższa od energii z paliw kopalnych.
Po drugie technologia wytwarzania zielonej energii która w perspektywie lat nie jest w stanie obniżać kosztów nie jest warta rozwoju i wsparcia. Nie jest sztuką produkować zieloną energię za wszelką cenę. Sztuką jest osiągnięcie ceny zielonej energii na poziomie akceptowanym przez konsumentów.
Koszty wdrożenia poszczególnych technologii z zakresu energetyki odnawialnej spadają z tego względu powinno zmniejszać się wsparcie udzielane tym technologiom. Nie jest to w żadnym względzie ograniczanie rozwoju OZE lecz uzdrowienie silnie dotowanego rynku. Zbyt wysokie dopłaty wcale nie przyśpieszają rozwoju rynku energetyki odnawialnej lecz prowadzą do patologii które najlepiej widać u nas w kraju na przykładzie energetyki wiatrowej. Mimo iż jak się szasuje do 2020r uda się przyłączyć do sieci 3-4GW farm wiatrowych zostało wydanych pozwoleń na 12GW a chętnych jest na kolejne 50GW. W takiej sytuacji nikt nie dba o koszty, liczy się tylko pozwolenie bo to najtrudniej uzyskać a farma przyłączona do sieci to żyła złota dla szczęśliwca który przebrnął przez wszystkie procedury - czy to jest zdrowa sytuacja? W normalnych warunkach wysokość wsparcia powinna wymuszać konkurencję cenową a co za tym idzie wymuszać poszukiwanie redukcji kosztów przez inwestorów. Z tego względu potrzebujemy w Polsce bardziej elastycznego systemu wsparcia dla energetyki odnawialnej uzależnionego od technologii i na bieżąco dostosowywanego do aktualnych kosztów inwestycji w poszczególne technologie.
artykuł zawiera wiele półprawd.W polsce faktycznie dopłaty do OZE są fikcją!!Moce instalowane z el. wiatrowych są śmieszne a procedury trwają min. 2 lata. w roku ubiegłym zainstalowano ok. 150MW mocy wiatrowej co jest zabawne.Niemcy w tym czasie zainstalowali 1700 MW i płaczą że mało.Dopłat do np. spalania słomy nie ma!Próbowałem uruchomić małą elektro ciepłownię /ok.200MW mocy cieplnej/ na słomę ale okazało się że programu w urzędzie marszałkowskim NIE MA!!lepiej że rocznie gnije u nas w polach min.6 milionów ton słomy niż miec z tego pożytek.Obecnie słoma to najtańszy czynnik energetyczny powszechnie dostępny.Duńczycy mają regiony w których słoma stanowi ponad 50 % czynnika energetycznego.I nie trzeba wycinac lasów w azji i afryce.
OdpowiedzUsuń