W zeszłym tygodniu energetycznym newsem była informacja o japońskim pomyśle budowy elektrowni słonecznej w kosmosie i przesył produkowanej w ten sposób energii na ziemie. Wielu komentatorów rynku energii potraktowało tą informację jako kolejny abstrakcyjny pomysł naukowców z Japonii i albo go przemilczała albo potraktowała jako ciekawostkę. Jednak przyglądając się tej sprawie bliżej można zauważyć, jaka olbrzymia mentalna bariera w sprawie podejścia do energii dzieli nas Europejczyków i inne wysoko uprzemysłowione społeczeństwa jak Japończyków czy Amerykanów.
Japońska kosmiczna elektrownia to nie jedynie pomysł nawiedzonych naukowców, lecz olbrzymi projekt z budżetem 21 mld, $ w który zaangażowane są wiodące japońskie firmy technologiczne oraz instytucje rządowe. Faktem jest, że 1GW-atowa elektrownia, która zostanie zbudowana za 20 lat olbrzymim nakładem kosztów niewiele zmieni w japońskim bilansie energetycznym, lecz w przypadku sukcesu otworzy drogę do zagospodarowania źródła energii o niewyobrażalnych zasobach. Na miarę tego i następnego, stulecia. W tym czasie nasze europejskie najambitniejsze projekty energetyczne na początek tego stulecia to? Magazynowanie, CO2, zgazowanie węgla, współspalanie czegokolwiek z węglem, obsianie rzepakiem każdego wolnego skrawka ziemi oraz usiane turbinami wiatrowymi połowy europy. Nie twierdze, że wszystkie działania, jakie podejmujemy w Europie w dziedzinie energii są złe, powiem więcej. Wiele z nich jest dobrych i celowych jednak jak na największa gospodarkę Świata UE zbyt mało uwagi poświęcamy projektom z zakresu energii, które miałby szansę zmienić oblicze energetyki jak np. ITER. Ciekaw jestem ilu polskich polityków tak gorąco wspierających energię atomową w ogóle wie, czym jest, ITER i że uczestniczymy naukowo w tym projekcie.
W Polsce, jeżeli już znajdą się pieniądze na badania naukowe z zakresu energetyki idą na rozwój technologii węglowych i dziedzin pokrewnych patrz technologia prof. Nazimka. Ale marazm i brak innowacyjności to nie jedynie nasza przypadłość nawet, jeżeli popatrzymy na Niemcy też widać tam duży opór we wspieraniu nowych technologii. Najlepszym tego przykładem jest historia Martina Roscheisen austryjaka dorastającego w Niemczech założyciela nanosolara , który swoje pomysły produkcji tanich ogniw fotowoltaicznych nie mógł realizować we własnym kraju będącym w tym czasie największym na Świecie producentem ogniw PV. Dopiero za oceanem udało mu się wzbudzić zainteresowanie swoim pomysłem i wrócić do kraju posiadając już gotowy produkt.
W europie dotujemy wszystko poza tym, co tak naprawdę powinno być dotowane, czyli nauką i badaniami naukowymi. Prezydent Francji forsuje ostatnio pomysł aby, wzrost gospodarczy mierzyć poziomem zadowolenia :) Może innowacyjność też zaczniemy mierzyć inną miarą?
Japońska kosmiczna elektrownia to nie jedynie pomysł nawiedzonych naukowców, lecz olbrzymi projekt z budżetem 21 mld, $ w który zaangażowane są wiodące japońskie firmy technologiczne oraz instytucje rządowe. Faktem jest, że 1GW-atowa elektrownia, która zostanie zbudowana za 20 lat olbrzymim nakładem kosztów niewiele zmieni w japońskim bilansie energetycznym, lecz w przypadku sukcesu otworzy drogę do zagospodarowania źródła energii o niewyobrażalnych zasobach. Na miarę tego i następnego, stulecia. W tym czasie nasze europejskie najambitniejsze projekty energetyczne na początek tego stulecia to? Magazynowanie, CO2, zgazowanie węgla, współspalanie czegokolwiek z węglem, obsianie rzepakiem każdego wolnego skrawka ziemi oraz usiane turbinami wiatrowymi połowy europy. Nie twierdze, że wszystkie działania, jakie podejmujemy w Europie w dziedzinie energii są złe, powiem więcej. Wiele z nich jest dobrych i celowych jednak jak na największa gospodarkę Świata UE zbyt mało uwagi poświęcamy projektom z zakresu energii, które miałby szansę zmienić oblicze energetyki jak np. ITER. Ciekaw jestem ilu polskich polityków tak gorąco wspierających energię atomową w ogóle wie, czym jest, ITER i że uczestniczymy naukowo w tym projekcie.
W Polsce, jeżeli już znajdą się pieniądze na badania naukowe z zakresu energetyki idą na rozwój technologii węglowych i dziedzin pokrewnych patrz technologia prof. Nazimka. Ale marazm i brak innowacyjności to nie jedynie nasza przypadłość nawet, jeżeli popatrzymy na Niemcy też widać tam duży opór we wspieraniu nowych technologii. Najlepszym tego przykładem jest historia Martina Roscheisen austryjaka dorastającego w Niemczech założyciela nanosolara , który swoje pomysły produkcji tanich ogniw fotowoltaicznych nie mógł realizować we własnym kraju będącym w tym czasie największym na Świecie producentem ogniw PV. Dopiero za oceanem udało mu się wzbudzić zainteresowanie swoim pomysłem i wrócić do kraju posiadając już gotowy produkt.
W europie dotujemy wszystko poza tym, co tak naprawdę powinno być dotowane, czyli nauką i badaniami naukowymi. Prezydent Francji forsuje ostatnio pomysł aby, wzrost gospodarczy mierzyć poziomem zadowolenia :) Może innowacyjność też zaczniemy mierzyć inną miarą?
Korzyści z tego projektu mogą mieć wielorakie, głównie polegające na zdobyciu wiedzy i doświaadczonej kadry.
OdpowiedzUsuńTę zdobytą wiedzę można potem użyć w produkcji różnych dóbr (lepszych telewizorów itp) lub sprzedać tę wiedzę za grube pieniadze.
Jednak w przypadku Japonii istotny jest też aspekt polityczny. Kraj ten od lat nie może wydobyć się z kryzysu. Inwestycje takie jak ta, są najprawdopodobniej próbą stymulowania kraju do rozwoju.
Czy to zadziała? Przekonamy się za parę lat.
Wiem że Stiglitz współpracuje z Francuzami na temat greenpkb. Nie wiem czy to samo co poziom zadowolenia, Sarkozy ma ADHD i po prostu może to być inna inicjatywa. to link do wywiadu Stiglitza:
OdpowiedzUsuńhttp://host.madison.com/ct/news/opinion/column/guest/article_71fad514-9caa-11de-9a00-001cc4c03286.html
Osobiście uważam że Stiglitz ma wiele racji w tym co mówi, pytanie czy uda mu się stworzyć coś lepszego i sensownego. Powstało już wiele wskaźników próbujących opisać rozwój gospodarki i społeczeństwa i każdy ma jakieś wady.
Co do dotacji pełna zgoda. :(:(:(
Pozdrawiam
Belzebub
@jako
OdpowiedzUsuńSięganie do zasobów znajdujących się poza Ziemią jest w długoterminowej perspektywie koniecznością i w końcu trzeba wykonać ten pierwszy krok. Dodatkowo zagospodarowanie zasobów energii słonecznej w kosmosie daje nieograniczone możliwości jej pozyskiwania przez wieki.
@Belzebub
Rozwój gospodarki a zadowolenie społeczeństwa to dwie różne sprawy. Pieniądze szczęścia nie dają i nie poziom szczęścia powinien być tu mierzony wszak przed upadkiem imperium rzymskie też było szczęśliwe igrzysk i chleba nie brakowało - ale czy następował rozwój ?
@Bogdan Szymański
OdpowiedzUsuńDoskonale zdaje sobie sprawę że to nie to samo. W artykule Stiglizta a także w wywiadzie nie tan temat nic nie wspomina o zadowoleni społeczeństw. Chodzi o fakt że poprzez pryzmat PKB oceniamy rozwój gospodarczy danego kraju. A wskaźnik ten ma dużo wad, przykłady podane przez Styglitza:
- duże wydatki na ochronę zdrowia przy niskiej ich efektywności lepiej wpływają na poziom PKB niż niższe wydatki a wyższa efektywność. A przecież nie liczy się ile kto wydaje ale jaki jest efekt.
- wydatki na więziennictwo wliczają się do PKB a przecież to nic pozytywnego.
- jeśli wycinasz drzewa generuje to PKB do czasu gdy wytniesz ostatnie.
Nie wiem co Sarko na ten temat powiedział, często dużo plecie. Przypuszczam jednak że jest pomiędzy obiema sprawami jakaś wieź.
Belzebub
@ Belzebub
OdpowiedzUsuńPod tym względem masz racje odnośnie PKB lecz Sarko mówił o czymś innym jemu wyraźnie chodziło o zadowolenie społeczne. Tzn np gospodarka leci w duł lecz z uwagi na wydatki socjalne społeczeństwo tego nie odczuwa więc jest OK.